Dyskryminacja to ogar piekielny, co kąsa czarnych każdego dnia.

Martin Luther King junior (1967)

Wszyscy wiemy jak ta historia się skończy. Zanim dotrzemy do 447-ej strony, to już w połowie padnie ten nieszczęsny strzał. Pocisk, który „strzaskał żuchwę, wyszedł na zewnątrz u dołu szczęki i wbił się w tkankę karku”, odbije się rykoszetem od kart historii, a przede wszystkim zgniecie spokój i nadzieję milionów ludzi na całym świecie.

Ale już wcześniej osiemnaście razy poczujecie chłód ścian więzienia, do którego trafiał Luther King, będziecie umykać przed koktajlami Mołotowa rzucanymi w jego dom, przeszyje was chłód noża, który zanurzy się w waszym ciele, zamroczy was od kamienia rzuconego w głowę i celnego ciosu pięści. Bo nie tylko Martin wiedział, że spokojna starość nie jest mu pisana. W notatkach z przemówienia, które znaleziono w jego marynarce, a miał zamiar za kilka dni wygłosić je w Memphis, skrzyło się zdanie: „Niczego nie można osiągnąć bez poświęceń.” Jednak tego, co wydarzyło się po wydaniu ostatniego tchnienia przez ukochanego pastora, nie przewidział nikt.

Porazi nas ogrom wyrażony w skrupulatnych liczbach. Wybuchną pożary w 150-ciu miastach, które będą tlić się zamieszkami, a te z kolei odbiorą życie 40-tu ludziom. Tysiące zostanie rannych, a 21 tysięcy aresztowanych. W największym pościgu na pojedynczego złoczyńcę w historii Ameryki, weźmie udział ponad 3,5 tysiąca agentów, FBI, Kanadyjska Policja i Scotland Yard, a USA wydadzą na ten pościg ponad dwa miliony dolarów. W pogrzebie weźmie udział 150 tysięcy ludzi, setki milionów na całym świecie będzie go śledzić przed telewizorami.

Wśród odprowadzających Kinga na cmentarz dygnitarzy znalazło się sześciu kandydatów na prezydenta, czterdziestu siedmiu kongresmenów, dwudziestu trzech senatorów, sędzia Sądu Najwyższego i oficjalne delegacje z kilkudziesięciu krajów. Silną reprezentację wystawiło również Hollywood; byli tam Marlon Brando, Paul Newman i Charlton Heston (…). Przybyli znani murzyńscy sportowcy i gwiazdy rozrywki: Aretha Franklin, Jim Brown, Stevie Wonder, Dianna Ross, Ray Charles, Belafonte, Sidney Poitier.

Sam autor miał wtedy sześć lat. Pamięta, że był to dzień, kiedy pierwszy raz w życiu zobaczył czołgi. Dorastał ze wstydem, że to w jego rodzinnym mieście zamordowano najważniejszego orędownika równości. W dzień pogrzebu zamknięto szkoły, urzędy, banki. Ruletki w Las Vegas stanęły, a co najważniejsza, również giełda na nowojorskim Wall Street, która pierwszy raz uczciła w ten sposób osobę prywatną.

I ja tam byłam. Stałam pod balkonem i widziałam beztroskę rysującą się na twarzy Kinga, wyczekującego wyjścia na kolację do znajomych. Stałam, by za chwilę znieruchomieć w rozpaczy. Krzyczałam niedowierzaniem: „Dlaczego, dlaczego, dlaczego?”. Byłam tą kobietą. Współwłaścicielką motelu Lorraine, której w błędnym kole rozpaczy, pękło naczynie krwionośne w mózgu, wywołując potężny wylew krwi do mózgu i ostatecznie śmierć. Zlewałam się z rozpaczą całego świata i słowami gubernatora Kalifornii, że „cały naród trochę umarł” oraz premier Indii, Indiry Ghandi, gdy oznajmiła, że „zamach na Martina Luthera Kinga „cofa ludzkość w poszukiwaniach oświecenia. Przemoc zabrała światu jednego z najwybitniejszych ludzi.”

Te wszystkie silne uczucia towarzyszące lekturze i prędkość jej zjadania przez moje głodne oczy, zawdzięczamy stylowi prowadzenia narracji przez autora. Ta kolejna pozycja w Serii Amerykańskiej Wydawnictwa Czarne plasuje się na jednym z najwyższych miejsc. Jest porywająca, skrupulatna, szczegółowo zrelacjonowana i wypełniona niezachwianym szacunkiem do historii i osoby Luthera Kinga. W nocie do czytelników, Hampton Sides, podkreśla, by nie brano jego książki jako beletrystyki, a w posłowiu prosi wręcz, by nie postrzegać jej jako thrillera, co często mówiono mu jako komplement.

Dla mnie to wciąż reportaż, naładowany silnymi emocjami i najbardziej skrupulatnymi opisami z jakimi można się spotkać. To powieść non-fiction, którą napisała historia i dokładne śledztwo autora, który wypełnił ostatnie kilkadziesiąt stron książki obszerną bibliografią, by podkreślić wiarygodność swoich relacji. Co więcej, to nie tylko świadectwo ostatnich dni Luthera Kinga i pogoni za Rayem, ale też próba rekonstrukcji ostatnich tchnień ruchu praw obywatelskich i ludzi z nim związanych. To ukazanie samego Kinga jako człowieka. To on wychodzi zza kart tej książki z transparentem mówiącym „jestem człowiekiem”, jak wielu wspierających go obywateli. Ta książka ma niesamowitą moc odtwórczą, jak i twórczą, tak jak sama osoba, charyzma i przemowy Kinga. Rezonuje w nas empatią, poczuciem wciąż żywej niesprawiedliwości i nierówności w społeczeństwie. Z uporem maniaka będę teraz stąpać i wszystkim ją polecać, a zainteresowanym pożyczać. Wciągnie was ten wir historii, szczegółowe oddanie ducha czasu i portretu wszystkich ludzi z otoczenia Kinga.

A gdy książka wyląduje na półce albo popłynie dalej do kolejnego czytelnika, a poczujecie, że możecie jeszcze trochę w sobie „zmieścić”, to nadróbcie poniższe lektury filmowe, które poruszają wymienione w książce tematy.

Martin Luther King. Człowiek tak wielki w swej sile przewodzenia ludźmi, że niewielu miało odwagę sportretować go w filmie. Są osoby tak wyraziste w swej charyzmie, że emanują wiecznym wpływem na wszystkie pokolenia. David Oyelowo jednak godnie odwzorował dr Kinga i poprowadzony przez niego marsz na Selmę w 1965 roku, którego brutalny koniec zakończył się podpisaniem ustawy o prawach wyborczych przez prezydenta Johnsona. Wspominam ten film jednak też dlatego, że wiele osób wymienionych w „Ogarze piekielnym” znajdziecie właśnie w tym filmie.

https://www.youtube.com/watch?v=x6t7vVTxaic

Są płoty do przeskoczenia. Mury do obalenia. Oby nigdy do zbudowania. Przysłowiowe płoty, o których ciągle kręci się wielkie kino i pisze genialne książki. Na podstawie sztuki teatralnej nagrodzonej Pulitzerem, Denzel Washington nakręcił i zagrał główną rolę w poniższym filmie. Grał rolę śmieciarza. Człowieka. A transparenty z napisem „Jestem człowiekiem” niosły tłumy śmieciarzy, ludzi biednych, nierówno traktowanych, w Memphis. To z powodu strajku śmieciarzy właśnie, Martin Luther King przybył do miasta, w którym za parę chwil było mu dane umrzeć.

https://www.youtube.com/watch?v=jj-ZYPVRQbc

Słyszycie tę ścieżkę dźwiękową? Czujecie to napięcie? Widzicie te kadry? Tak, Kathryn Bigelow zrobiła kolejny genialny film. Niestety jeszcze bez daty polskiej premiery, ale sądzę, że przybędzie w sezonie Oscarowym. Jeśli interesują Was i poruszają historyczne tematy segregacji rasowej to zbliża się właśnie do nas film „Detroit” mówiący oczywiście o krwawych zamieszkach na ulicach tego miasta w 1967r.

https://www.youtube.com/watch?v=s-2_1tUnIWM

Jednak, gdy odłożycie tę książkę, i tak jak ja, zapłaczecie nad przeszłością i nieśmiertelną niesprawiedliwością, niech w Wasze głośniki wpłynie piosenka „River” Leona Bridgesa, który śpiewa „południe” i jest jednym z najpiękniejszych głosów współczesnej muzyki.

https://www.youtube.com/watch?v=0Hegd4xNfRo

Hampton Sides, Ogar piekielny ściga mnie. Zamach na Martina Luthera Kinga i wielka obława na jego zabójcę, wrzesień 2017, Wydawnictwo Czarne