Ile razy w życiu można umrzeć? Ile może znieść człowiek? Do ilu cierpień się nagina, aż do utraty kończyn? Toby Obed swoje życie pełne traum i nieszczęść określa mianem 27 śmierci. Czytając miałam wrażenie, że ja chyba umarłabym znacznie wcześniej, przy takim nagromadzeniu zła, którego Kanada była siedliskiem.  Spoglądam w książkę ponownie, z konieczności napisania rzetelnej recenzji i napływają mi do oczu łzy. Jakbym przechowywała ilość traum bohaterów tej książki w specjalnym pudle, które otwarło się dopiero teraz.

Poszliśmy tak, jak staliśmy. Potem dowiedzieliśmy się, że w takich sytuacjach rodzice raczej nie mieli wyjścia. Za niewydanie dzieci groziły kary, w tym areszt i odebranie prawa do zasiłku, z którego żyła większość rodzin w okolicy. Czy stawialiśmy opór? Nie pamiętam. Czy płakaliśmy? Płakaliśmy wszyscy. Emily miała trzynaście lat, Sonny piętnaście, a ja tylko cztery. Wtedy, w 1975 roku, na progu koło butów konnego policjanta umarłem po raz pierwszy.

Co sprawiło, że Toby postanowił stanąć przed Sądem Najwyższym Nowej Funlandii i Labradoru, by pozwać swoją ojczyznę? Szkołę mogę wybaczyć, domy mogę wybaczyć. Z jednym nie mogę się pogodzić: że nikt mnie nigdy nie kochał. (…) Nikt mi nigdy nie powiedział, że jestem ważny, że jestem potrzebny. Nikt mnie nigdy nie pochwalił, nie pogłaskał po głowie.

O takich jak Toby, mówi się „ocaleńcy”. Przeżyli, utrzymali się przy życiu. W Europie tego słowa używa się w stosunku do osób, które przeżyły Holocaust. W Kanadzie to określenie odnosi się do osób, które ocalały po „kościelnej szkole z internatem”. Toby umierał w domach zastępczych. Z siostrą spotkał się dopiero po 37 latach. Umarł po raz dwudziesty czwarty, gdy miał dwanaście lat i dowiedział się, że jego rodzice nie żyją i nigdy ich już nie zobaczy. Umarł prawdziwie za dwudziestym szóstym razem, kiedy to autentycznie stwierdzono jego zgon. Wszystkim śmierciom winna jest szkoła, w której przebywał. Z której ocalał. A ocaleńcami były rdzenne dzieci, które do dziś walczą o miejsce w kulturze kanadyjskiej. Przypominają uparcie kim był „pierwszy naród”. Kanada o skali tego, co działo się w szkołach dowie się dopiero w 2015 roku. Dziś wiemy, że ofiary duchownych i nie tylko, rozsiane były po 136 szkołach. Dzieci było razem, mniej więcej, 150 tysięcy…

Kanada początkowo nie miała języka ani narzędzi do tego, by sprawnie i delikatnie, bez kolejnych ran, mówić o skali tego wydarzenia i licznych traum. Historii, które ktoś musiał wysłuchać i udźwignąć. Debiutująca tym reportażem Joanna Gierak-Onoszko spędziła w Kanadzie dwa lata wraz z rodziną, by wynaleźć swój własny język, by przełożyć tę niebywałą krzywdę na uniwersalny język. Chylę czoła przed takim debiutem. Skalą empatii, profesjonalizmu, osobistego poświęcenia, bez żadnych cukrów językowych.

Nie da się wejść w tę książkę i skalę krzywd, bez chociaż jednego jej zacytowania. Czytając, myślałam, że sama spadnę z krzesła. Budowane napięcie w tym rozdziale, który opisuje różne przykłady znęcania się, przeszywało jak ten bolesny, niewygodny prąd. Sądzę, że Onoszko wcale nie chciała, byśmy sami poczuli, jakbyśmy siedzieli na takim krześle elektrycznym, ale czytanie zeznań świadków robi to za nią i za nas, poza nami, mimo nas, mimo woli. Drżałam, nie wiem czy bardziej z obrzydzenia czy nieodwracalności…Nikt z nas nie wejdzie w przeszłość i nie zatrzyma ręki kata.

Wtedy, podczas uroczystości zakończenia roku szkolnego, Louis Knapaysweet zastanawia się nad dwiema rzeczami jednocześnie: dlaczego boli i dlaczego zgromadzeni wokół niego ludzie klaszczą. Nie wie, że siła, która zmienia jego ciało w podrygującą pacynkę, to prąd. Nie wie, że mebel, do którego został przypięty, to krzesło elektryczne, rozrywka personelu katolickiej szkoły Świętej Anny w Fort Albany, po którym zostanie wiele wspomnień, lecz ani jedno zdjęcie. Nie wie, że ma szczęście, bo wajcha, którą manipuluje właśnie jeden z księży, uwalnia napięcie wystarczające, by rozbawić gości, lecz zbyt małe, by zabić dziecko. 

Onoszko poświęca również wiele miejsca kwestii tożsamości i kultury. Śledzi procesy, wraca do korzeni. Nie boi się napisać, że niesienie „kaganka oświaty” przerodziło się zwyczajnie w „wymazywanie narodów i kulturowe ludobójstwo”. Rdzenne dzieci odbierano rodzicom, wpychano język angielski do ust i odzierano z tradycji. Europa wyśmiewała duchowe ceremonie sama nie szczędząc przecież na chrzty i śluby. Dzieciom wymazywano nawet imiona. Były numerkami. Jakby tego było mało, Kościół aranżował wychowankom małżeństwa. Rodzinę informowano, bądź nie…Rdzenne dzieci uznawano za psychicznie niezdolne do rozmnażania, dlatego poddawano je przymusowej sterylizacji. Wymazywanie narodu? Jawne jego zabójstwo. Przedstawiciele Pierwszych Narodów mówią wprost: nie może być pojednania bez prawdy. Nie wystarczy przyjazny premier w kolorowych skarpetkach, który potrafi zapłakać podczas publicznych przeprosin w imieniu Kanady i przytulic Toby’ego. „Brać cudzą traumę jako kostium” to częsty chwyt polityki. Trudno tego uniknąć. Nie wystarczy też ściąganie twarz oprawców z kanadyjskich banknotów czy zmienianie patronów szkół. Kanada na swój jubileusz postanowiła sobie na możliwie najszczersze pytania o winę i prawdę w historii jakiegokolwiek kraju. Onoszko swoim reportażem zdejmuje filtry i przybliża nam Kanadę najprawdziwszą od lat.

Wyobrażacie sobie mechanizm krzywd tak ogromny, że trudno zastanowić się nad metodą ich reparacji? Wypłacanie odszkodowań kosztowało Kanadę do tej pory sześc miliardów. „Kosztowało” wydaje mi się tutaj nie na miejscu. Te pieniądze wydają się naturalnie należeć do rdzennych mieszkańców. Nic nie „kosztuje”, nie „płaci” się czy „wypłaca” czy nawet zwraca. Większość ofiar jest tak stramautyzowanych, żyjących na skraju ubóstwa, w patologii, że odszkodowania mało im dają. Ich psychiki nie zreperuje nic. Co gorsze, podobnie jak z ocalałymi z Shoah, tak tutaj trauma przenosiła się na kolejne pokolenia. Co straszniejsze, wielu przyznało, że krzywda rodzi krzywdę. Krzywdzący krzywdzą innych…Czego znajdziemy zatrważające przykłady w reportażu Onoszko. Tak, jak trudno było znaleźć sposób naprawy szkód, tak samo trudno było określić ich skalę, by wypłaty były „sprawiedliwe”. W tym celu wymyślono system punktowy… Trauma równa się określona ilość punktów, która odpowiada danej sumie. Ja podam przykłady tylko pierwszych dwóch. Starczyły, by skręcić mi wnętrzności: powtarzające się przypadki analnego lub waginalnego stosunku seksualnego: 45-60 punktów. jeden lub więcej przypadków takiego stosunku, także z wykorzystaniem przedmiotu: 36-44 punkty. Punkty…Wwiercają się.

Aż chce się powiedzieć, że wzór kanadyjskich reparacji i zdolności przepraszania jest godny podziwu. Że przetaczająca się obecnie również przez nasz kraj fala winy i wypełzającej prawdy co do grzechów Kościoła, też wymaga pogłaskania i przyznania istnienia krzywd, ale że do tego nam bardzo daleko. Zdaje się, że czytamy o odległej od nas dyskusji na temat winy i prawdy. Jeden z ocaleńców pyta autorkę: Jeśli jesteś z Polski, to może mi to wytłumaczysz. Jak papież może nas nie przeprosić? Powiedz mi, co w tej Biblii jest takiego, że zabrania Kościołowi powiedzieć: przepraszam? Nawet Jezus, nasz Pan, tuż przed śmiercią żałował za swoje grzechy. 

Gdybyście się zastanawiali czy książka stawia uniwersalne pytania o prawdę, winę, krzywdę, to mówi o czymś więcej. O łamaniu człowieka. I o tym jak wciąż niebezpiecznie dążymy do jakichkolwiek „wymazywań” i „ludobójstw”. Jak niebezpiecznie skręcamy w prawo. Nawet w kontekście polskim. Ten cytat mocno we mnie uderzył i z tym Was zostawię. Ku przestrodze. Od siebie, ku ogólnej zachęcie, zaleceniu wręcz: Czytajcie ten reportaż. Mało nam na świecie „ocaleńców” wszelakich?

W Polsce trwa właśnie taka panika moralna, skupiona na formie i pilnowaniu jej nienaruszalności, jej czystości. Po prawej stronie spektrum przywołuje się wartości rodzinne i topos zdrowego organizmu, jakim ma być naród. Mówi się, że może on zostać zarażony, zainfekowany. Po takie analogie, często medyczne, sięgali naziści. Zarazą dla nich byli Żydzi. 

Wydaje mi się, że ten etap macie właśnie w Polsce.

Przygotowaliście już sobie wszystkie składniki i konkretne cele: Żydów, uchodźców i homoseksualistów.

Mówi i wie to obywatel Kanady. Czy widzimy my?

 

27 śmierci Toby’ego Obeda, Joanna Gierak-Onoszko, maj 2019, Dowody na Istnienie