Przyznać muszę, że zacny ten październik. Minęła jego połowa, a ja już w sobie nie mieszczę ilości opowieści, muzyki, kultury czy obrazów jakimi ten miesiąc nas syci. Książki nie nadążają z czytaniem, bo tyle zacnych nowości. Dokładając do tego właśnie fakt, że Poznań, miasto mi niedalekie, oferuje tyle form kulturalnego spędzenia czasu. Jak wielu z Was już zauważyło, niedziela, 15 października, stroniła u mnie od nudy. Była soczysta, refleksyjna, głośna i z pazurem jednocześnie.

Przed Wami zatem parę fotograficznych kąsków okraszonych paroma słowami komentarzu i zachęty. Właśnie dziś portal Miasto Poznań ogłosił, że gdyby miasto miało zapłacić za taką reklamę jaką miastu robi wystawa „Frida Kahlo i Diego Rivera. Polski kontekst”, to musiałoby wydać na ten cel  2 973 395 zł. Niesamowita suma, prawda?

        

Czy suma warta swej uwagi? Moim zdaniem jak najbardziej. Centrum Kultury Zamek wypełnia po brzegi grupa zwiedzających, którzy mam nadzieję nie przychodzą odhaczyć wizyty, ale autentycznie chłoną każdą kreskę przez Fridę namalowaną. Nie zaleję Was tutaj spoilerami i nie ukażę autoportretów w kolorze. Mnie osobiście najbardziej dotyka ból wyrażony na rysunkach Fridy. Fragmentaryczna szczegółowość fizycznego bólu, który Frida ze względu na wypadek, odczuwała całe życie, ostatecznie kończąc z amputowaną nogą i poronieniami…

Diego Rivera zawsze gdzieś w środku. Jej osobista katastrofa. Sama mawiała, że w życiu spotkały ją właśnie dwie takowe. Wypadek i Diego. Frida specjalizowała się w bólu fizycznym i psychicznym. Ubierała go w kalejdoskopowe suknie i dotkliwe autoportrety. Moim zdaniem, ten ból najlepiej ukazuje obraz „Zraniony stół”.

Frida występuje nie tylko jako kobieta, ale sam stół. Zapewne ciekawostką dla nieświadomych zwiedzających jest fakt, że to największy obraz, który został przez nią namalowany, ale zaginął właśnie w Polsce. Zwiedzającym ukazuje się zatem pod miniaturą obrazu skrzynka, do której mogą wrzucać anonimowe wiadomości bądź wskazówki, gdzie obraz może się znajdować.

   

Wystawa Fridy to o wiele więcej niż Frida. To fotografie i prace Bernice Kolko i Fanny Rabel. Jedna bliska aparatem przy Fridzie, druga bliską inspiracją, ponieważ była jej uczennicą i to one stanowią ten wymowny polski kontekst i prywatny akcent życia artystki. Na fotografiach znajdziemy osobliwe zdjęcia Fridy, ostatnie chwile, oczy zamknięte wiecznym snem i Diega przy pracy, posmutniałego po stracie Fridy. Z kolei Fanny stała się jedyną kobietą-członkinią grupy studentów „Los Fridos”, której przewodniczyła sama Frida. Bernice naprawdę miała piękne i wnikliwe oko do chwil i ludzi, którym warto poświecić dłuższą chwilę.

        

Frida i Diego w polskim kontekście to coś więcej. To nie tylko suche oglądanie, ale głębokie przeżywanie. Wokół wystawy odbywa się mnóstwo innych warsztatów, wykładów i działań artystycznych dla starszych i młodszych. Znajdziemy też  lekcje muzealne dla szkół, a rodzice z pociechami mogą np. wziąć udział w warsztatach tworzących autoportret z warkoczem. Co ważniejsze sama oprawa wystawy robi wrażenie. Dobrane kolory tła, właściwie oświetlenie i płynne przechodzenie z jednej tematyki w kolejną nadaje całej wystawie spójności i estetycznego wrażenia. Zaglądajcie, planujcie, przyjeżdżajcie. Wspierajmy takie wystawy!

      

To nie była jedyna moja wizyta w CK Zamek tego dnia. Wieczorem czekał mnie jeszcze koncert Natalii Przybysz promujący jej najnowszy album „Światło nocne”. Musicie wiedzieć, że jestem też muzycznym uzależnieńcem i koncertowym bywalcem czy to w zaciszu klimatycznej knajpy, na festiwalu czy na największych scenach stadionowych. A tego dnia nic mnie tak pozytywnie nie zaskoczyło jak support przed Natalią w osobie Kasi Lins i jej eterycznego zespołu. Kasię i jej twarz możecie kojarzyć ze względu na jej udział w X factorze. Broń Boże jednak, nie wiążcie jej z tym programem. Stworzyła swój własny, mocny głos na polskiej scenie muzycznej, który śledzę teraz z uporem psychofanki. Po pierwszych nutach, ruchach scenicznych, dźwiękach instrumentów – odleciałam. Gdy zobaczyłam, że na perkusji dosłownie szaleje dziewczyna, tym bardziej mnie skradli. Gdy usłyszałam chórki zespołu, zaskarbili mnie jeszcze bardziej. A gdy sama Kasia swoim głosem jak dzwon, modulowanym do emocji i siły danej piosenki, roznosi całą salę swoim wokalem – zyskali we mnie fankę na wieki. Żaden teledysk i piosenka z płyty nie odda tej energii muzyki granej na żywo z artystami, którzy widać jak kochają, to co robią. Jednym słowem – śledźcie Kasię Lins. Osiągniecie uszorgazm.

 

Do Zamku wzywała mnie jednak Natalia Przybysz. Nie potrafię już zliczyć na ilu jej koncertach byłam, wliczając też te pod szyldem sióstr Sistars. Wynik mógłby się już okazać dwucyfrowy. A zadowolenie i energia po jej koncercie zawsze wchodzi w cyfry nieskończoności. Stali bywalcy wiedzą, że obecną trasę koncertową otwiera piosenka „Vardo”, czyli pozornie monotonne wymienianie imion przekształca się tutaj w hymn solidarności przeciwko przemocy i decydowaniu o ważnych kwestiach za kobiety. Po tej piosence w istocie każda kobieta lśni w świetle wokalu Natalii i jej silnego przekazu.

       

Fanów zachęcać nie muszę, ale jeśli ktoś nadal się waha czy wybrać się na koncert Natalii, niech czym prędzej chwyta za portfel i wykupuje bilet na koncert w najbliższym mieście. Kto inny zaśpiewa z takim silnym wokalem, przekazem i instrumentalną perfekcją? Przy okazji porozmawia z publicznością zawsze doprowadzając do śmiechu i nawet jeśli chwilowo dopadnie zmęczenie, to podniesie się na fali uwielbienia fanów i dobrej energii? Ten koncert i każdy poprzedni w niczym nie jest gorszy od koncertów największych ikon i gwiazd muzyki.

       

Nie pierwszy raz wystawałam po chwilę rozmowy, podziękowania i wdzięcznego uśmiechania do kamery. (Płyty mam już podpisane, więc kontakt osobisty zawsze cieszy najbardziej:).

Jeśli dodatkową miarą dobrego koncertu jest bolące, ochrypłe gardło, ból brzuch od napinania przepony i ból głowy od nadmiaru emocji z całego dnia, to zaiste był to świetny dzień i występ.

A Was co ostatnio kulturalnie zachwyciło? W czyim głosie się roztopiliście? Jaki obraz rozpuścił w środku jakieś bolesne miejsce?