W jaki sposób ukazać powrót? Jak przekazać złożoność nacji i jej różnorodność pełną sprzeczności? Co kieruje człowiekiem, który powraca na ziemię konfliktów z własnej, nieprzymuszonej woli? Michel Kichka powraca też do polskiego czytelnika za sprawą publikacji swojego kolejnego komiksu w MOCAKu. Autor poświęca najwięcej miejsca autobiograficznym opowieściom. Jego pierwsza powieść graficzna wydana w Polsce to „Drugie pokolenie”, skupiająca się wokół ojca autora, który przeżył obóz koncentracyjny, jednocześnie tracąc wszystkich bliskich. Kichka zatem ma korzenie polskie, jego ojciec emigruje do Belgii. W swoim najgłośniejszym komiksie, Michel próbuje poradzić sobie z życiem w cieniu Shoah, którym ojciec naznacza wszystkie swoje dzieci. „Falafel na ostro” brzmi już z samego tytuły lżej, co nie znaczy, że w jakimkolwiek stopniu jest banalniejszy od poprzednika. Ja znów zaczynam lekturę od końca twórczości i od razu mam chęć sięgnąć wstecz. Już ostrzę apetyt na „Drugie pokolenie”.

Powróćmy do pytania – jak ukazać powrót? Na wstępie przyznam, że nieważne ile książek o podobnej tematyce przeczytałam, to wciąż miałam luki w wiedzy na temat konfliktów palestyńsko-izraelskich czy nawet czym różnią się od siebie jarmułki. Nie sądziłam, że najlepiej dokształci mnie komiks o tytule „Falafel na ostro”. To dzięki niemu dowiaduje się co to jest alijah, której autor dokonuje właśnie na planszach swojej autobiograficznej opowieści.

Alija to tzw. prawo powrotu uchwalone przez izraelski parlament w 1950r. Alija to swoisty powrót do ojczyzny swoich ojców. Każdy Żyd uzyskał wtedy prawo do imigracji i życia oraz uzyskania obywatelstwa w Izraelu. Pierwsze pojawienie się Kichki w Izraelu zbiega się z pierwszym krokiem Neila Armstronga na Księżycu w lipcu 1969 roku. Młody chłopak żądny wrażeń przybywa na wakacje do cioci z garstką rozpuszczających się czekoladek z Belgii. Nie wie od czego zacząć, gdzie do końca się udać, ale wraz z pierwszą wizytą już czuje niewyrażalne przyciąganie ziemi jego przodków. „Zwiedzanie” zaczyna od podejścia do straganu. Dziewicze wrażenia odłożą się w nim ostrym smakiem falafela, który spróbuje pierwszy raz w swoim życiu, rozbawiając tym samym czytelnika. We wstępie do polskiego wydania autor dodaje: Każdy ma swoją gwiazdę. Moja gwiazda jest żydowska, laicka, syjonistyczna, pacyfistyczna i otwarta na świat. Michel Kichka różni się od swoich pobratymców. Nie wie do końca jakim jest Żydem. Na pewno nie tym obierającym strony. Rysunki czyni swoim językiem pokoju i pacyfizmu.

Do tej pory Izreal manifestował się w życiu Michela jedynie w postaci metalowej puszki wiszącej w kuchni, do której wrzucało się pieniądze. Michel traktował ją na tyle „poważnie”, że pewnego razu wyciągnął z niej pieniądze na komiks (tak, miał z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia:). Tymczasem  w Izrealu czekało już nawet drzewo zasadzone z okazji Bar Micwy chłopca.

„Falafel na ostro” to piękna opowieść inicjacyjna. Nie tylko wyłącznie z pierwszymi miłostkami, wspominanymi pobocznie, ale przede wszystkim w formie rozwoju świadomości własnej tożsamości. Michel Kichka jako młodzian jest głodny wiedzy, nie stroni od pytań typu: tato, czy my jesteśmy socjalistami? Jakim jestem Żydem? Zatem w lipcu 1969 roku nastolatek wyrusza po raz pierwszy pracować w polu w kibucu. To wtedy przekonuje się przykładowo, że lepiej nie jeść owoców z pozornie poranną rosą na soczystej powierzchni, w rzeczywistości będącą pestycydami. W ściśniętym autobusie młodzi zadają pierwsze pytania typu „Dlaczego morze Martwe nazywa się Martwe”? „A jeśli pewnego dnia Izrael przegra wojnę?” To wtedy Kichka uświadamia sobie, że jest kulturową hybrydą i rozrywają go belgijskie i żydowskie korzenie na przemian. Zwyczajnie, niespodziewane, młody chłopak zakochuje się w Izraelu.

W wieku niespełna dwudziestu lat Michel postanawia dokonać swojej alii, zaskakując samego siebie swoją siłą i determinacją. Uczy się gestów, dowiaduje się co to szabat na poważnie, co to koszerne jedzenie, że w domu potrzebuje dwóch zlewów, czy też to, że jest Aszkenazyjczykiem. Kulturę poznaje nawet przez zwyczajowy ścisk w komunikacji miejskiej, gdzie jednocześnie odkrywa trendy w panującej tutaj modzie. Jak sam mówi, „orientalizuje się.” Nie tylko kulinarnie. Osiąga swoje marzenie studiowania na Akademii Sztuk Pięknych. Określa siebie rysownikiem pokoju, a ja mam wrażenie, że cały ten komiks jest przejmującą planszą pacyfizmu i niesamowicie narastającej dojrzałości mężczyzny na skraju kultur. „Falafel na ostro” nie zostawia miejsca na błahostki. Zetkniemy się z trudami bycia rysownikiem, zwłaszcza twórcą komiksów. Jak to jest przynosić na świat potomstwo, które kolejno będzie wcielane do wojska, jak ich ojciec. Jak to jest żyć w cieniu konfliktu.

Jeśli chodzi o kreskę i kolorystykę Kichki, to jest ona zgrabnie rozrysowana w barwach orientalnych, by następnie wytłumić się w czerwień i szarości, gdy mowa o konfliktach. Znów zachwycam się metaforami przemycanymi w formie obrazu. Gdy rozdziera ziemię, by stworzyć w niej krater symbolizujący rany swojej żony odniesione podczas pokojowej manifestacji w celu ukazania również ziejącej rany w izraelskim społeczeństwie. W swoją twarz z kolei autor wkomponowuje białego ptaka pokoju, by zobrazować poczucie wewnętrznej wolności. To zaledwie dwa przykłady, które składają się na komiks bogaty w treści, ale również w plastyczność i przenośnię obrazu. Czytelnika dotknie też ilość miejsca poświęcona roli rysowników w świecie, zwłaszcza po wydarzeniach we francuskiej redakcji Charlie Hebdo. Autor ukazuje też twórcze rozterki dzisiejszych studentów, z którymi ma zajęcia.

Na dwóch planszach padają dwie piękne myśli, które idealnie podsumowują celowość tworzenia takich komiksów, jak „Falafel na ostro”:

Sądzę, że droga do pokoju prowadzi przez wzajemne uznanie naszych narracji.

W cartooningu staramy się budować mosty za pomocą ołówków. 

Michel Kichka za pomocą ołówka na przestrzeni lat nie tylko namalował niejednokrotnie pokój, ale także przybliża czytelnika do zrozumienia zawiłych relacji kulturowo-religijnych. Po raz kolejny zachwycam się różnorodnością języka sztuki, który potrafi być reakcyjny, a zarazem poszerzać horyzonty. Wpływa nie tylko na czytelniczą wrażliwość, ale na człowieka i jego rosnącą świadomość bycia obywatelem świata, w czym komiks „Falafel na ostro” zdecydowanie pomaga. Czytelnicza konieczność. Przyjemność wrażliwca i sytość czytelnika głodnego wiedzy.

Falafel na ostro, Michel Kichka, tłum. Karolina Czerska, październik 2019, Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie, MOCAK