24/03 – Nie byłabym sobą, gdybym pominęła książkę, która mnie do siebie przywołuje, a nie zdążyłam jej dodać do nowości marcowych. Mikołaj Grynberg o niej tak: To nie jest książka o tym, że jak chcesz, to potrafisz. Jest za to o dziewczynce, która zapożycza się u samej siebie by dotrwać dorosłości i uwolnić się od tych, którzy nie zdali egzaminu z rodzicielstwa. A mnie zawsze przyciągają osobiste historie z lat transformacji, które dotykają tematu przemocy domowej, a coraz więcej zaufanych czytelników ją wychwala, jeśli takiego słowa można w ogóle użyć przy takim temacie…:

Wklepuję na fejsa komunikat, że to koniec, że umarł nagle i niezapowiedzianie, że nie miałam okazji poznać własnego ojca, ponieważ on wolał wódę. I jabole, i browary, i pewnie nawet denaturat, bo był uzależnionym typu menela, który zasrywa sobie nogawkę spodni, śmierdzi w autobusie i zalega na dworcach. Potem usuwam to o denaturacie oraz dworcach. Piszę, że ojciec zmarł nagle i że mi smutno. Po chwili dodaję: „Choć już wiele lat temu mi zabrały go demony plątające się po jego trzewiach i głowie. Nie znaliśmy się — spotykałam głównie tego z trzewi i głowy, który podpowiadał mu, co robić. Że poza wódką jest tylko strach, że nic nie warto. Żeby dał sobie spokój. Tato, przykro mi, że tak się stało. Dzięki Tobie uczę się współczuć. Może to taki ostatni prezent, od Ciebie dla mnie”. Słowo „tato” kłuje w oczy, ale w całą resztę przez chwilę wierzę. Potem zostaje tylko to kłucie. „Tato”, „papo”, „papko”, językowe narzędzia tortur. 

Wydawnictwo KEW mnie jeszcze nie zawiodło i znów zabiera mnie do twórczości białoruskiego pisarza.

„Pieśń o Cimurze” to białoruski thriller psychodeliczny. Akcja rozgrywa się w Warszawie. Do stolicy Polski przyjeżdża agent KGB Paweł Kopiejkin, aby rozpracować mitycznego białoruskiego wieszcza Cimura Chomicza. Próbuje przeniknąć do hermetycznych środowisk emigracyjnej inteligencji, odkrywa piękno metropolii i przeżywa prawdziwą miłość. Powieść Andreja Adamowicza jest pełnym ironii przewodnikiem po współczesnej kulturze białoruskiej i geograficznie nieokreślonym pograniczu polsko-białoruskim.
„Drogie dzieci, piękne panny, odważni panowie, szanowni państwo, przed wami genialnymi niczym sonet Bogdanowicza wśród codziennych wiadomości w pierwszej białoruskiej gazecie ilustrowanej, staję ja, szalbierz, oszust, hipokryta, osoba niegodna nawet tego, by minąć się z wami w zaułku pod gwiaździstym niebem.
Nie będę teraz zaprzeczać i przyznaję się do wszystkich moich podłych planów jednym strzałem z obu luf dubeltówki prosto w serce. Strzałem w organ, w którym te plany się narodziły i dojrzewały nocami, rankami i wieczorami, strzałem w odwieczną prawdę gwiaździstego nieba, które, jak niedawno ujawnili najlepsi analitycy KGB Republiki Białoruś, dlatego jest gwiaździste, że każda gwiazda to kula wypuszczona strzałem prawdy z parabellum oficera KGB”

6/04 – Zweig jest moim czytelniczym wstydem, który dzięki Wydawnictwu Officyna nadrobię!

Austria, 1926, bezrobocie i bieda po I Wojnie Światowej. Wiedenka, Christine dostaje posadę na wiejskiej poczcie. Pewnego dnia odbiera telegram, przybyła z Ameryki ciotka zaprasza ją do luksusowego hotelu w szwajcarskich Alpach. Tu dzięki pożyczonej garderobie i staraniom swej opiekunki szybko przeistacza się w elegancką damę, zostaje wciągnięta w świat niewyobrażalnego bogactwa i wyrafinowanych rozrywek, jest adorowana przez wielu mężczyzn. Jednak zazdrość i intrygi zazdrosnych o jej powodzenie kobiet ujawniają jej prawdziwe pochodzenie. Ciotka chce uniknąć skandalu, odprawia ją na wieś. Christine nie potrafi już jednak wrócić do dawnego, zwykłego życia. I wtedy poznaje Ferdinanda.

14/04 – Tę książkę przedstawię słowami samej Doroty Kotas, która ogłosiła na swoim Facebooku jej wydanie. Ja to muszę przeczytać, my wszyscy musimy, przewiduję kolejną niesamowitą lekcję empatii na najwyższym literackim poziomie:

W grudniu napisałam książkę. Zajęło mi to miesiąc – od dnia, gdy w Warszawie zaczął padać pierwszy śnieg do pełni w raku, kiedy wszystko się domknęło i poczułam, że to już! Pisałam ją szybko. Po kilkanaście stron dziennie, bez przerw na oddechy i bez długiego zastanawiania się, jak to brzmi. Pierwszy rozdział pisał mi się najdłużej. Ten jeden zajął mi wiele dni i wyszedł bardzo ciężko. Mogłabym wam powiedzieć, żebyście go nie czytali. Ale lepiej jednak przeczytać, bo jest ważny. To rozdział o tym, jak znalazłam się w miejscu, w którym teraz jestem i z tą wiedzą o sobie, którą teraz mam (tak, na razie to może być enigmatyczne). Później wszystko ruszyło. Spodobało mi się pisanie prawdy. Postanowiłam, że nie będę robić nic innego, tylko pisać cały miesiąc, i tak właśnie było. Budziłam się o 10 rano i pisałam CUKRY do nocy, do póki nie trzeba było iść spać, bo zaczynał działać lek na sen. W tym czasie robiłam tylko małe przerwy na kanapki z czosnkiem i solą, a w nocy śniła mi się książka. Śniłam całe zdania, które zapisywałam sobie w telefonie i rano przepisywałam je prosto do pliku. Dzięki temu poszło bardzo szybko, chociaż z licznymi koszmarami. A jednocześnie długo. Bo jest to też książka, o której myślałam przez całe życie. W bardzo dużym skrócie można powiedzieć, że PUSTOSTANY były książką o moim najbliższym otoczeniu. CUKRY są książką o mnie. Nie wiem, czy ten coming out jest zaskoczeniem czy nie. Ale tak: jestem osobą z diagnozą w spektrum autyzmu, osobą z diagnozą zespół Aspergera.

14/04 – Pierwszy w historii Wydawnictwa Pauza tytuł nonfiction musiał być wyjątkowy. I jest. To wzruszające, intymne wspomnienie i wielki hołd dla jednej z najbardziej cenionych i fascynujących postaci kultury w Ameryce, Susan Sontag, napisany przez autorkę niezapomnianego Przyjaciela i poruszającej Pełni miłości, Sigrid Nunez.

Sigrid Nunez była początkującą pisarką, kiedy po raz pierwszy spotkała Susan Sontag, legendarną już postać znaną ze swoich polemicznych publikacji, błyskotliwej inteligencji i wyniosłej osobowości. Sontag miała 43 lata, Nunez 25 lat, kiedy młoda asystentka redakcji w „New York Review of Books” została zatrudniona przez słynną pisarkę do pomocy w sortowaniu jej korespondencji w mieszkaniu przy Riverside Drive w 1976 roku. To Susan przedstawiła Sigrid swojemu synowi, pisarzowi Davidowi Rieffowi. Ich romans rozpoczął się przy pełnej aprobacie Susan. Wkrótce Sigrid wprowadziła się do mieszkania Davida i Susan wikłając się w coraz bardziej problematyczny układ. „Kto powiedział, że musimy żyć jak wszyscy inni?” – mawiała Susan do Sigrid.

Wydane ponad sześć lat po śmierci Susan Sontag wspomnienia to zaskakująco prawdziwy portret heroicznej osobowości, dla której bycie intelektualistką stało się fascynującym sposobem na życie.

14/04 – Jestem w trakcie lektury najnowszego Karpowicza i muszę przyznać, że podoba mi się, ponieważ bliżej jej do „Sońki” niż czegoś innego, sagi Karpowiczowi wychodzą:

Pewnej wigilijnej nocy Michał (Miś) wymyka się śmierci. Ma dwa lata, gdy giną jego rodzice i siostrzyczka. Dorasta pod opieką ciotki, w ciszy. Ucieczki szuka w wirze swobodnego, wielkomiejskiego życia, w którym często towarzyszy mu najlepszy przyjaciel, Pisarczyk. Annie wymyka się miłość. Jej rodzice są przesiedleńcami znad Dniepru. Przeżyli strategiczne zatopienie własnej wsi w czasie wojny. „Topieni”, jak mówią we wsi polscy sąsiedzi. A „topieni” nie powinni wydawać się za miejscowych. I dlatego Anna chce uciec wraz ze swoim ukochanym Piotrem.

Teraz do dzieła przystępuje Pisarczyk. Ze skrawków wspomnień, opowieści i tropów rekonstruuje historie Misia i Anny. Śledzi, co połączyło i zagmatwało życie tych dwojga. 

14/04 – Te książkę-zwyciężczynię Nagrody Bookera 2019 możecie kupować już od 18 marca, zatem nie mogło mi umknąć ile zaufanych osób już się nią zachwyca, zatem niech nam nie umknie:

Znajdziecie tutaj Wielką Brytanię, o jakiej jeszcze nie czytaliście. Od Newcastle do Cornwall, od narodzin wieku dwudziestego do pierwszych dekad wieku dwudziestego pierwszego.
Oto dwanaście postaci i ich podróż przez życie. Każda z nich czegoś szuka – kogoś bliskiego, celu w życiu, przynależności, domu, kochanki, matki, utraconego ojca, czy choćby odrobiny nadziei.
Przede wszystkim zaś jest to oszałamiająca, pulsująca życiem powieść o kobietach. O ich sile, słabościach, bolączkach, powodach do szczęścia, pragnieniach i miłości. Opowiada o artystkach, bankierkach, nauczycielkach, sprzątaczkach, gospodyniach domowych – w różnym wieku i na różnych etapach życia.
To książka, o której powinno być głośno. I będzie. 

16/04 – Na nowość od Marcina Wicha musieliśmy się naczekać od 2017 roku i jego „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”, a tym razem?

„Takie twarze miewali słynni oszuści. Dzięki tej twarzy może być każdym: w Witebsku Mesjaszem, w Leningradzie — profesorem. Kiedy przyjeżdża do Warszawy, miejscowym wyznawcom przypomina Mickiewicza. Kiedy umiera w Leningradzie, uczniowie widzą w nim Chrystusa. Przyjaciel robi ostatnią serię portretów. (Na pierwszym rysunku twarz jeszcze żyje. Na drugim jest martwa jak poduszka).”

Kim jest bohater tej opowieści? Twórcą, prorokiem czy może wielkim mistyfikatorem? W książce Marcina Wichy spacer po wyimaginowanej wystawie prac Malewicza staje się pretekstem do opowieści o utopijnych projektach i niespełnionych marzeniach, o rosyjskiej rewolucji i naszej współczesności.

Eksponatami są tu obrazy, znaki interpunkcyjne, buraki cukrowe i ludzkie losy. Autor umyka muzealnej narracji, z uśmiechem i nie bez ironii podejmuje grę z konwencją artystycznej biografii, a jednocześnie, już całkiem serio, próbuje znaleźć język zdolny uchwycić istotę malarstwa – i daje przy tym niezwykły popis literackiego kunsztu.

„Tego dnia sam chce być farbą. Czuć tę farbę na sobie. Chce się nią posmarować. Owinąć. Chce ją zobaczyć całym ciałem, bez użycia oczu. Nie chce być malarzem. Chce być obrazem. Kolorem. Wszystkimi kolorami. Najlepiej królem kolorów w kolorowej szacie. Chce mieć kolorowe skrzydła, zostawiać za sobą barwną smugę.”

21/04 – Rafał Hetman przeszedł na drugą stronę mocy i chwycił za pióro. Chwycił się też nie byle jakiej historii i za to wielkie mu pokłony. Książkę zakupiłam już w przedsprzedaży i nie wątpię, że będzie udanym zwieńczeniem czytelniczym tego miesiąca:

Wystarczyło zaledwie tysiąc czterdzieści dziewięć dni, by w podlubelskim żydowskim miasteczku po dawnych mieszkańcach pozostał tylko zryty przez poszukiwaczy złota cmentarz, zamieniona w szalet synagoga, splądrowane domy i dwadzieścioro troje ocalałych, z których żaden nie chciał tu zostać. Dziś o wojennych losach Izbicy przypomina jeszcze mniej: szkolna gablotka, dwie drewniane kuczki, zaniedbany kirkut i skrawki wyszeptanych opowieści. Bo jak mówić na głos o tych, który odeszli na naszych oczach i często za naszym przyzwoleniem?

Rafał Hetman wydobywa z niepamięci postaci i losy, o których uparcie milczały kolejne pokolenia, i opisuje współczesną Izbicę, odbijając ją w lustrze wojennej historii. Właścicielka piekarni i katolicki ksiądz żydowskiego pochodzenia, chłopak, który do końca życia chodził z kulą w szczęce, przepełniony pragnieniem zemsty aptekarz, anonimowi sąsiedzi i świadkowie. Z rozmów, świadectw i dokumentów układa mozaikę żydowsko-polskiej przeszłości, której cień pada daleko poza wojenne lata. Sprawia przy tym, że losy małej, sennej Izbicy stają  się uniwersalną opowieścią o polskiej  historii. Pisze również o pułapkach ludzkiej pamięci i konsekwencjach milczenia, bo to właśnie przemilczane historie mówią o nas najwięcej.

Rafał, gratulacje!

21/04 – Seria Amerykańska poszerza się o kolejny ważny temat…:

Co minutę dwadzieścia osób w Stanach Zjednoczonych doświadcza przemocy ze strony swoich partnerów. Przemoc ta jest drugą główną przyczyną zgonów Afroamerykanek, trzecią główną przyczyną zgonów reprezentantek rdzennej ludności USA i siódmą główną przyczyną zgonów białych kobiet. Każdego roku w Stanach ginie tysiąc dwieście maltretowanych kobiet.

Te statystyki szokują, ale Rachel Louise Snyder na nich nie poprzestaje. Opowiada osobiste historie osób, które doświadczyły przemocy domowej, rozmawia ze sprawcami, z policjantami i działaczami. Analizuje problem psychicznego przywiązania kobiet do swoich oprawców, wytyka rażące błędy administracji Donalda Trumpa, podkreśla szkodliwość łatwego dostępu do broni i przede wszystkim szuka rozwiązań, które pozwolą lepiej chronić przed przemocą dziejącą się wśród najbliższych. Dokładnie badając poszczególne przypadki, zastanawia się, które elementy systemu zawodzą, i na czym powinny polegać zmiany.

Śladów pobicia brak to bezkompromisowy i wielokrotnie nagrodzony reportaż pokazujący, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami, i jak bardzo ten „rodzinny problem” dotyczy nas wszystkich.

28/04 – Czy mamy tutaj zwolenników twórczości Stasiuka?

Gorący czerwiec 1941 roku. Jasne księżycowe noce, niskie bagienne łąki, cienisty sad i zimna żyła rzeki, która podzieliła świat na pół. Na jednym brzegu Niemcy, żelazny wąż czołgów, ciężarówek, maszyn. Na drugim Rosjanie. Pośrodku wiejski przewoźnik, który z jednego brzegu na drugi wozi nocą każdego, kto zapłaci. Żydowskie rodzeństwo, które w drodze do wyśnionej ziemi obiecanej, chowa się w stodole tuż obok kałuż świńskich wnętrzności. Chłopcy z partyzantki, wierzący jeszcze, że wojna jest przygodą, wykonują wyroki, których nie rozumieją. Ich dowódca czeka na rozkazy. Zanim nadejdą, każe liczyć czołgi i nad kolejnym butelkami bimbru, wśród roju much przekonuje, że już wkrótce będzie po kolana brodził we krwi wrogów. Wszyscy przychodzą do kobiety, przykucniętej, bosej, hardej. Czekają, upał mąci umysły.

A pewien mały chłopiec widzi, słyszy  i zapamiętuje to wszystko: grzmot nadlatujących samolotów, drżenie ziemi. Po latach narrator próbuje opowiedzieć historię, której nie opowiedział mu ojciec.