Słońce jeszcze nie wzeszło, a tatuś już pedałował przez Żehrowice i Lany, drogę zaś oświetlały mu inne gwiazdy niż ta w kieszeni, na której wypisano:  JUDE. I myślał o wszystkim, również o tym, jaki ten świat jest zagmatwany i zasrany: niedawno jechał tędy jak pan w swoim amerykańskim buicku, a teraz wlecze się wzdłuż skarpy na skrzypiącym rowerze jak biedny żydowin.

Kto nie czytał jeszcze opowiadań Oty Pavla, a w szczególności „Śmierci pięknych saren”, z których pochodzi powyższy fragment, powinien natychmiast wybrać się do najbliższej księgarni. Powinien pozwolić sobie na dodatek wysłuchać porady księgarza lub księgarki, którzy mam nadzieję, potrafiliby dołożyć wartości tych historii. Przekonać Was osobiście, dlaczego wciąż należy pozwalać tym opowiadaniom żyć wiecznie.

Sam Ota w liście do swojego brata wyznaje, że zbiór tych opowiadań go ocalił. To historia mojego życia. Wytrzymałem pięć lat w szpitalu wariatów, żeby to napisać. Nie dość wam jeszcze o tym opowiedziałem. Przez te lata powtarzałem, że muszę wytrzymać, bo przecież nie napisałem jeszcze o Prosku, to była moja gwiazda przewodnia, myślałem tylko o tym, że mam jeszcze dług do spłacenia. Chyba mało co tak wzbogaca wrażenie po lekturze, jak słowa samego pisarza, który zdradza nam kulisy jej powstania i podkreśla jej istotę, a wręcz przypisuje jej właściwości lecznicze.

Mariusz Szczygieł przyznaje, że kiedy tylko może kupuje te opowiadania znajomym, bo uważa je za najbardziej antydepresyjną książkę świata. A ja muszę potwierdzić i podkreślić, że sposób kreacji świata i wspomnień skrywany w piórze Oty niesie w sobie siłę ocalenia i celebracji codzienności. Wspomniane fakty poznajemy dzięki lekturze biografii autorstwa Aleksandra Kaczorowskiego „Ota Pavel. Pod powierzchnią.” i to na tej książce skupię się bardziej w tym tekście.

Bardzo długo nie mogłam się nadziwić, że ktoś zajmujący się wcześniej reportażami sportowymi, nagle przeistoczył się w tak wrażliwego pisarza. Autora który w liryczno-groteskowym tonie opisuje nostalgiczną krainę dzieciństwa, perypetie związane z ojcem, jednocześnie dopatrując się sensu w najmniejszym skrawku natury. Ota wiedział, że opowiadanie to całkiem inna bajka niż reportaż. (…) to jakbyś szedł ścieżką przez las i nie możesz, nie wolno ci, zboczyć ani w lewo ani w prawo. Opowiadanie – to jakbyś pobiegł na przełaj przez ten las. Więcej w tym swobody, więcej fantazji, to jest trudniejsze, ale i piękniejsze.

Z pewnością nie łatwo zostać biografem powszechnie lubianego pisarza, który jednocześnie całe życie wymykał się potwierdzonym faktom. Ota Pavel – syn Żyda, który jednocześnie uniknął losu swojego ojca i dwóch braci, którzy trafili do obozów koncentracyjnych i ocaleli. Po wojnie został komunistą, by po latach odszukać w sobie tożsamość żydowską, w której dopatrywał się dodatkowej inspiracji i mocy twórczej. Jednak największe piętno, z którym musiał się zmierzyć u szczytu swojej kariery, to chwila w której zobaczył diabła na igrzyskach olimpijskich w Innsbrucku, co dało początek jego chorobie psychicznej. Historia walki z własnym umysłem, by móc dalej tworzyć, to chyba jedna z najmocniejszych stron biografii Kaczorowskiego. Momentami jego życie samo zdawało się fikcją, którą manewrował on sam lub być może manipulowała nią choroba. Gdy twoim życiem rządzą kompulsywne zachowania, halucynacje i stany maniakalno-depresyjne, trudno jest dociec, co w życiu pisarza wydarzyło się ze stuprocentową pewnością, a co było źródłem talentu pisarskiego. Zatem czy biografia godnie mierzy się z tak zagmatwanym życiem pisarza i odpowiada na pytania nurtujące na pewno nie jednego czytelniczego fana twórczości Pavla?

Z przykrością muszę stwierdzić, że podczas lektury nie opuszczało mnie wrażenie „czegoś mi tu brakuje, chciałabym więcej.” Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że trudno książkę Aleksandra Kaczorowskiego określić mianem biografii. Autor zaczyna książkę od jakby osobistej nuty, odwiedzając oddział dla pacjentów cierpiących na psychozę maniakalno-depresyjną, na którym Ota zmarł 31 marca 1973 roku. Nastawia się zatem czytelnika na to, że oto czeka nas osobista podróż biografia po miejscach przebywania swojego wielbionego pisarza. Co przy twórcy, którego życie może wywołać łzy, wydaje się adekwatnym podejściem, które przekona wrażliwego czytelnika. Nagle zostajemy wyrwani z tej szczypty szaleństwa zaserwowanej na początku książki i trafiamy do przeszłości, gdzie znaczną część poświęci się postaci ojca – króla odkurzaczy, kobieciarza i niezdarnego agenta kontrwywiadu. Wydaje mi się wręcz, że rzetelniej i bardziej mikroskopijnie opisuje się tutaj życiorys ojca zamiast syna.

Ota Pavel wchodzi na własną scenę dopiero, gdy mijamy połowę książki, a to zdecydowanie za daleko przy jej nieco ponad 300 stronach. W prawdzie swój najważniejszy w życiu zbiór opowiadań, Ota przyozdabia piękną liryczną dedykacją: „Mamusi, która miała za męża mojego tatusia”, to nie da się ukryć, że ojciec to jedna z najważniejszych osób w życiu pisarza. Zrozumiałym zatem jest, że biograf poświęca historii ojca wiele miejsca, bo to on stanie się inspiracją wielu opowiadań, mimo to balansuje na granicy przesytu. Ten przesyt wciąż walczy również z niedosytem, kiedy to porusza bardzo często komunistyczne poglądy ojca i braci, a nie docieka głębiej przyczyn i konsekwencji, zwraca się jedynie ku chwilom, kiedy to rodzina oprzytomniała. Wątek zmiany nazwiska z Popper na Pavel i ciągłe starania, by uniknąć antysemickich nagonek, to kolejny nie do końca obficie rozwinięty temat.

Ciekawiej robi się w chwili, gdy Kaczorowski zwraca się ku Ocie. Na to czeka wierny czytelnik – by móc zobaczyć jak w wielbionym pisarzu budzi się twórca, którego będą czytać pokolenia na całym świecie. Ten segment książki porusza bardziej, ponieważ przemawia w nim głównie sam Pavel. Od tej pory Kaczorowski wypełnia luki biograficzne licznymi cytatami pochodzącymi z dzieł Oty i z jego korespondencji z braćmi i przyjaciółmi. Czerpanie jednak z dzieł i listów czeskiego pisarza jest ryzykowne, bo wielokrotnie podkreślano, że choć jego dzieła są w dużej mierze autobiograficzne, to niektóre historie Pavel podkolorował fikcją i swoim talentem literackim. Brakuje zatem głębszej dociekliwości biografa, który raptem rysuje po szkle, w którym zamknięty jest życiorys Oty. Gdzie są świadkowie, gdzie relacje rodziny i synów, którzy musieli przecież niebotycznie cierpieć widząc ojca tracącego zmysły, wpychanego w kaftan bezpieczeństwa, a który miał jednocześnie jeszcze tyle pięknych opowieści do przekazania.

Powierzchnia, pod którą pozwala nam spojrzeć Aleksander Kaczorowski z pewnością zarysowuje nam postać człowieka, który na przekór chorobie umysłu, nie rezygnuje z chęci kreacji. Pisanie nazywa przekleństwem, ale jednocześnie ocaleniem, myśli samobójcze przeplata z celebracją każdej drobnej chwili. Przedstawia nam się Otę jako człowieka, który w wędkarstwie i wspomnieniach znalazł w sobie siłę i cierpliwość, by przetrwać.

To, że zwariowałem sprawiło mi ogrom cierpienia, kto tego nie przeżył, nigdy tego nie zrozumie, ale też coś mi to dało (…), widzę teraz świat całkiem inaczej niż dawniej, głębiej, jakby pod powierzchnią. Już nigdy nie będę pisał takich reportaży sportowych jak dawniej. I to chyba dobrze. Piszesz, że mam doła… tak, to na pewno dół. Tak naprawdę jestem wściekły. Na co?

Że miałem pecha i zachorowałem.

Że innym, którzy szli tą samą drogą, co ja, i byli znacznie gorszymi kurwami niż ja, nic się nie stało.

Pech  – to wszystko. Nic więcej. Nie warto szczekać na księżyc. […].

Problem w tym, że ja tego człowieka chciałabym poznać jeszcze lepiej i wnikliwiej. Podczas lektury „Pod powierzchnią” nie opuszczała mnie myśl, że chyba najbardziej chciałabym przeczytać zbiór jego listów, bo to tam sam Ota Pavel nakreślił nam siebie najwyraźniej. Zaskarbiając i udowadniając, że jego późniejsze dzieła po fazie reporterskiej nie były dziełem przypadku i ciężkiej pracy, ale owocem fascynującej wyobraźni, którą próbowała stłamsić choroba psychiczna. „Dziś to jego książki pomagają żyć innym” – mówi Kaczorowski, a ja się dołączam i Was do nich odsyłam, a jeśli zakochacie się w piórze Oty, to potem ewentualnie zerknijcie do „Ota Pavel. Pod powierzchnią”, by podejrzeć fragmenty niesamowitego życia jednego z najlepszych czeskich pisarzy.

Ota Pavel. Pod powierzchnią, Aleksander Kaczorowski, maj 2018, Wydawnictwo Czarne