W ten pierwszy poniedziałek jesieni chciałabym z Wami porozmawiać rozmowami. Jesienna aura sprzyja zakocykowaniu siebie w hibernacji własnych pokoi. Dla mnie jednak to czas intensywnej rozmowy, szukania głębszych odczuć, ogrzewania siebie odśrodkowo intelektualną strawą, zwłaszcza w dni kiedy słońce ustępuje miejsca deszczowej aurze. W takie zakocykowane dni wybitnie smakują mi książki, które kultywują głębie rozmowy na temat świata, własnych doświadczeń autora, przygód, przeszłości, stanu teraźniejszości czy obaw dotyczących przyszłości. Zatem dzielę się z Wami swoimi ulubionymi „książkami-rozmowami” i chętnie usłyszę od Was kolejne tytuły do polecenia z tej dziedziny.

Gotowi? Porozmawiajmy.

Zamykam tę książkę łzami. Mam ochotę do książki zwracać się per „Ty”, ale zdaje się to być zbyt zuchwałe w tym przypadku. Płaczę. Ciężko tak zwyczajnie odłożyć ją na półkę. Pozwolę sobie ominąć ocenę jakości prowadzenia rozmowy. Skompresuję ją do określenia jej mianem wybitnej, pełnej szacunku, znającej tematykę dogłębnie, bo pan Wójcik na każdą rozmowę z Panią Zofią, widzimy, że zjawiał się w pełni przygotowany, jednocześnie pakując do walizki wymaganą pokorę.

Pewnie chwilami bywamy w życiu szczęśliwi. Miewamy satysfakcję. Ale czy istnieje pełne szczęście? Nie wiem. Szczęście chyba ma się w sobie.

Pani Zofio, po tej lekturze czuję się taka malutka, niegodna kropki w Pani zdaniu. W prozie Pani życia. Spogląda Pani na nas ciepło z okładki książki i daje najważniejszą lekcję życia i przeżycia. Pogody podczas burzy. Jak pięknie Pani mówi, że musi Pani już kończyć, bo ma jeszcze tyle do zrobienia, powiedzenia, nauczenia.

Bo moje kruche serce nie potrafi pojąc, że znając bolesne karty historii i opowieści ofiar, takich jak Pani, wciąż jesteśmy świadkami i możemy być narażeni na mowę nienawiści. A wtedy czytam, że Pani w dalszym ciągu ma w sobie siłę i chęci, by uczyć młodych podczas spotkań w Oświęcimiu, „aby nie dali się uwieść ideologiom, których źródłem jest pycha, poczucie wielkości, wyższości, pogarda dla gorszego gatunku. Owocem tego są twory takie jak Auschwitz.” 

Kłaniam się najniżej jak potrafię. Do lektury każdego nie tylko zachęcam, ale zobowiązuję…

Michał Wójcik, Zofia Posmysz, Królestwo za mgłą, styczeń 2017, Wydawnictwo Znak Literanova

Różne mam rytuały namaszczenia książki, gdy ją „skończę”. Albo ją przytulam, albo głaszczę albo poklepuję. Klepię po plecach stanowczo Pana Andrzeja przyznając mu rację w wielu sprawach.

Sama okładka przygotowuje nas już na zadziorną, twardą i nieokiełznaną prawdę autora, który gdy wie, że „jego życie jest jego zawodem”, to nie musi trzymać języka za zębami. To facet z krwi i kości, facet z zasadami. Nikt Panu Andrzejowi nie podskoczy. Jest buńczuczny, opiniotwórczy, a jednocześnie najbardziej spokojny i normalny w tym plastikowym świecie.
Otwieram książkę i przenoszę się do jego szałasu, do jego owiec, do jego Czarnego i kontempluję dzisiejszy świat i jego straty. Melancholik nie przejdzie obojętnie obok tej książki.

Stasiuk mówi, że „przecież o nic więcej w tym pisaniu nie chodzi, jak tylko o chwilowe zawieszenie samotności istnienia”.

Cudownie się zawiesiłam.

Wiedziałem dokąd się sprowadzam. Ale, wie pani, nieobecność, pustka to jest szansa dla potencjalności. Trzeba je nieustannie wypełniać wyobraźnią, myślą, własną obecnością. Literacko jest to niezłe miejsce. Poza tym pani zdaje się nie dostrzegać niezwykle intensywnej obecności natury, krajobrazu. To jest tak samo ważne jak ludzka obecność. Tutaj wszystko mam w odpowiednich dla siebie proporcjach. Obecność, nieobecność i pejzaż. 

Andrzej Stasiuk, Życie to jednak strata jest, maj 2015, Wydawnictwo Czarne

Agnieszka Drotkiewicz często podczas rozmów o tej książce słyszała zdanie „ciekawe jak przyprze Masłowską do muru”.Tymczasem czytamy rozmowę dwóch dojrzałych osób, kulturalną wymianę zdań i poglądów, niekoniecznie zawsze zgodnych. Dwie osoby, to samo pokolenie, jedna dusza światowa.
Nie poznamy tutaj trywialnych faktów z życia Masłowskiej, to nie plejada, nie Viva, to wysoka jakość wywiadu i literatury. A przede wszystkim wysoka kultury rozmowy, o którą, obie autorki słusznie zauważają, trudno w dzisiejszych czasach.

Bardzo przyjemna uczta dla oka i umysłu. Spodobała mi się konstrukcja wywiadu podzielona na poszczególne rozdziały-bloki tematyczne, które obie pisarki poruszają, dzięki czemu właściwie poznajemy jednocześnie i Masłowską i Drotkiewicz, dwa z pewnością ciekawe umysły, ale też wieloletnie znajome w życiu codziennym. Ciekawe spojrzenia na świat i życie pisarza od podszewki i na proces twórczy Masłowskiej – kobiety na pewno niebanalnej.

Dla fanów Doroty, ale zdecydowanie nie tylko, bo dla osób ciekawych trzeźwego spojrzenia na dzisiejszą Polskę i świat, by przybliżyć się samemu do bycia tzw. duszą światową.

Agnieszka Drotkiewicz, Dorota Masłowska, Dusza światowa, wrzesień 2013, Wydawnictwo Literackie

Z wszystkich książek opierających się na reportażach, rozmowach czy biografiach ta jest idealnym wyważeniem wszystkiego. „Jeszcze dzisiaj nie usiadłam” to nie tylko zbiór odpowiedzi na pytanie „jak żyć”, ale o wiele więcej. To idealnie dobrani rozmówcy, każdy innej profesji, wieku, doświadczenia i gustu. Nikt tu się nie narzuca, Drotkiewicz jak zwykle świetnie nakierowuje rozmowy, aż tu nagle na rowerze podjeżdża Dorota Masłowska i włącza się w dyskusje.

Profesor Roch Sulima mówi, że tęskni za bezinteresownymi rozmowami o świecie. Jeśli komuś brakuje takich rozmów i również uważa, że przypadło nam żyć w epoce braku konwersacji, zdecydowanie powinien sięgnąć po tę książkę i porozmawiać ze samym sobą, a potem przedyskutować tę książkę z kimś jeszcze, bo szkoda ją tak po prostu odstawić na półkę!

(…)było takie przeżycie, które w psychologii nazywa się katharsis, kiedy dosłownie idziesz na kolanach, kiedy cały świat wiruje dookoła ciebie, to jest zupełnie nie do opisania! Istnieje zjawisko nazywane w medycynie syndromem Stendhala. Polega ono na tym, że kiedy na człowieku sztuka wywiera olbrzymie wrażenie, zaczyna kręcić mu się w głowie, serce bije mocniej, krążenie się zmienia, ciśnienie spada lub rośnie – to jest bardzo cielesna, fizjologiczna reakcja. Właśnie Stendhal przeżył taką ekstazę, z zawrotami głowy i przyspieszonym biciem serca, gdy zwiedzał groby Michała Anioła, Dantego Alighieri i Galilea Galilei w kościele Santa Croce we Florencji.

Ta wypowiedź pada z ust Anatola Gotfryda w „Piano rysuje sufit”. W swoim drugim tomie rozmów z ludźmi kultury i nie tylko, Agnieszka Drotkiewicz pyta ich o przygodę. Zacytowałam ten fragment, ponieważ najlepiej oddaje trafność doboru rozmówców. Oni wszyscy żyją, oddychają, przeżywają na podniesionym ciśnieniu i z szybszym biciem serca. Znajdują przygodę tam, gdzie byśmy my pewnie przeszli obojętnie. Agnieszka Drotkiewicz zaprasza nas do cielesnego odczuwania kultury rozmowy w „sentymentalnym ogrodzie Heleny Radziwiłłowej, przy stole z Mrożkiem i Opałką, w prywatnej kolekcji malarstwa Estee Lauder, w kuchni Wojciecha Modesta Amaro czy w berlińskiej makrobiotycznej restauracji z Imre Kerteszem…”

I jak odmówić takiemu sytemu zaproszeniu?

Agnieszka Drotkiewicz, Jeszcze dzisiaj nie usiadłam oraz Piano rysuje sufit, kwiecień 2011 oraz luty 2015, Wydawnictwo Czarne