Gdy dwa lata temu wyruszyłam z uczniami do stolicy Francji, to jak zawsze po to, by poznać miejsca, ludzi i nasycić się kolejnym językiem obcym. Tymczasem prędko zauważyliśmy, że dzielnice rozdzielają się od siebie w jakiś wrogi sposób. Przewodnik nie omieszkał obwieścić nam bez ogródek, że Francuzi dzielą się na „jasnoniebieskich i „ciemnoniebieskich. Rechocząc dodał, że ci drudzy najczęściej pracują w sekcji usług i towarzyszy im wieczne niezadowolenie i choć ich tak wiele, to nie oszukujmy się, „ciemnoniebieski prezydentem Francji nigdy nie zostanie.”
Szybko znaleźliśmy potwierdzenie jego słów na twarzach Francuzów. Że sprzedający na ulicach miniatury wieży Eiffla istotnie najczęściej są „ciemnoniebiescy”. Smuciło mnie, że ulice potwierdzają nieprzyjazne tezy przewodnika. Bo przecież na własne oczy widzieliśmy, że dzielnice rozdzielają wyraźne linie demarkacyjne czystości i brudu. W powietrzu wisiał podział.
Krótko po powrocie wybrałam się do kina na zwycięzcę Złotej Palmy 2015 roku „Imigranci”:
https://www.youtube.com/watch?v=gXdbb22vKTg
Polecam ten film każdemu na naukę empatii zanim zaczną ludzi dzielić na jakichkolwiek „jasno-” czy „ciemnoniebieskich”, któregokolwiek kraju. Do tego samego może się przydać książka „Dzikusy”. Niesamowite jak zbiegi okoliczności inicjowane przez podzielony świat buzują w nas i budują poczucie niesprawiedliwości na wszystkich szerokościach geograficznych i we wszystkich grupach etnicznych czy mniejszościach narodowych.
Zatem z ciekawością zerknęłam na „Dzikusów”, ponieważ na własne oczy widziałam, że ich tematyka daleka jest od fantastyki. Debiut Sabri Louatah zahipnotyzował Francuzów, zatem nie dziwi, że autor pracuje już jednocześnie nad telewizyjną adaptacją powieści na scenariusz dla Canal+.
„Dzikusy” otwiera scena gwaru weselnych przygotowań arabskiej rodziny. W przeddzień możliwie historycznego dnia – Szawisz, pierwszy w historii arabski kandydat na prezydenta, ma szansę zostać głową państwa. Przyszło nam żyć w czasach kiedy nad Europą i całym światem zawisł upiór zbrodni nienawiści, zatem możemy się domyśleć czym będzie pachnieć tematyka „Dzikusów”. Autor ciekawie łączy tematykę rodzinną i polityczną, czyniąc z niesnasek rodzinnych na tłocznym weselu Slima i Kenzy tło do poważniejszych tematów segregacji, homofobii i islamofobii.
Na początkowych kartach poznajemy Karima z jego „zaspanymi oczami i gęstymi, nastroszonymi i buntowniczymi brwiami”, który stoi u progu dorosłości i będzie jedną z głównych postaci powieści. Mamy jego matkę Rabi’ę, która jest typową, kochającą swoje dzieci matką, gotową poświęcić dla nich wiele. Luna, siostra Karim’a, która stara się wtłoczyć w świat, wstawiając obnażające siebie zdjęcia na Facebook’a.
Po drodze poznamy Zoran’a, który „we wszystkich natychmiast wzbudzał nienawiść; wszyscy rozumieli, że nie jest dziewczyną, ale ich nienawiść wynikała głównie z faktu, że nie był nie-dziewczyną w sposób pewny i ostateczny(…)”. Pojawi się uzależniony od narkotyków, ale odnoszący sukcesy Ra’uf, przewinie się podejrzliwy i grający w telewizyjnych operach mydlanych, uwielbiany przez ciotki, Fu’ad, a Nazir będzie tajemniczo milczeć na kartach powieści.
Mnogość imion i wątków ma tutaj swój cel. Autor próbuje pokazać szerokie spektrum danej mniejszości narodowej we współczesnej Francji. Mamy poznać wszystkie ich cechy, lęki, motywacje, by zaznajomić się z nimi zanim zaczniemy ferować wyroki. Brak wiedzy rodzi ignorancję, która ciągnie za sobą wszelkiego rodzaju nietolerancję.
Książkę autentycznie czyta się jak dobry serial. Zatem szybko i sprawnie mimo wysokich aspiracji autora w sile przekazu. To pewnie kwestia mojego czytelniczego gustu, ale ja preferuję ciężej. Lektura ma mnie zmęczyć, zwłaszcza jeśli bierze się za takie tematy. Ja szybko rozwikłałam wszystkie zapędy, zamiary i cechy bohaterów. Mimo wszystko, czyta się dalej, bo w jakiś sposób przywiązujesz się do bohaterów i ich dalszych losów. Życzysz im dobrze, a wiesz też komu nie kibicujesz. Ale może właśnie o to autorowi chodziło? Dotrzeć do większej ilości ludzi, nie męczyć, nie straszyć, przedstawić i dać ludziom do pomyślenia w książce, która możliwie stanie się bestsellerem. Stała się. Ludzie czytają. Zatem swój cel spełnił. Książka kończy się w takim momencie fabuły, że człowiek chwyciłby od razu za następną. Akcja się rwie, by pociągnąć czytelnika dalej za sobą. 25 października druga część cyklu „Upiór nawiedził Europę” dociera do Polski.
Chwycicie?
(…) My siedzimy okrakiem między dwoma krzesłami. Ani tam nie jesteśmy u siebie, ani tu! No więc gdzie możemy się czuć u siebie?
– Oj, ciociu, przesadzasz Chwycicie?– mruknął Ra-uf, nie patrząc w jej kierunku.
– Z czym przesadzam? Wy tego nie przeżyliście, ale my w latach siedemdziesiątych, s i e d e m d z i e s i ą t y c h, jak jechaliśmy autobusem, ludzie kazali nam ustępować miejsca Francuzom!
Oburzeni? Zaciekawieni? Wrażliwi na krzywdę nietolerancji? To chwytajcie 🙂
Sabri Louatah, Dzikusy, kwiecień 2017,Wydawnictwo W.A.B.