Nie mogę nie wspomnieć o dwóch książkach września, o których we wrześniu jeszcze nie wiedziałam 🙂 Jeśli Siergiej Lebiediew czy wydawnictwo Claroscuro są wciąż na waszej liście wstydu, skromnie acz usilnie doradzam to nadrobić:

Sierpień 1991 roku. Komuniści starej gwardii, przeciwni reformom Michaiła Gorbaczowa, próbują dokonać zamachu stanu. Borys Jelcyn przejmuje kontrolę nad krajem, który wkrótce się rozpadnie. Przed Łubianką zostaje obalony pomnik Feliksa Dzierżyńskiego.

W poszukiwaniu swoich korzeni bohater powieści wyrusza przez zdewastowane regiony byłego Związku Radzieckiego. Podejmuje podróż w zaświaty, choć bardzo namacalne, gdzie dawna niesprawiedliwość utorowała drogę dla mającej nadejść przemocy. Wkrótce wojny w Czeczenii położą kres iluzji demokracji i zrodzonej na gruzach komunizmu wspólnoty „ludzi sierpnia”. Żelazny Feliks nadal dzierży władzę w kraju.

Siergiej Lebiediew potwierdza swój talent w tym pokoleniowym fresku, w którym harmonijnie współistnieją zbiorowość i intymność. Relikty zamieniają się w przeczucia, a rosyjskie przestrzenie rozciągają się od historii do halucynacji.

30/09 – Ester Singer Kreitman niestety nie napisała więcej niż to, co wydało dla nas Fame Art. Na szczęście jest jeszcze jej syn…

„Kolejne wygnanie” to intymny portret Ester Singer Kreitman malowany słowami jej syna – obraz pisarki, kobiety i matki widziany oczami dziecka, a potem młodzieńca. Oprócz rodzinnej i pisarskiej biografii Kreitman – nieudanego małżeństwa, kolejnych prób zbliżenia się do Singerów i kolejnych „wygnań” – autor prezentuje również migawki z życia londyńskich Żydów, paryskiej bohemy, a przede wszystkim środowiska międzywojennych żydowskich literatów na letnisku w Świdrze. Szczególnie smakowite fragmenty serwuje właśnie w opisie podwarszawskiej wilegiatury, kiedy to miał okazję bliżej poznać swoich słynnych wujów, Izaaka Baszewisa i Joszuę Singerów.
Wspomnienia Maurice’a Carra zachwycają stylem, który znakomicie imitując język i sposób myślenia dziecka, w wielu miejscach wpisuje się w najlepsze tradycje żydowskiej prozy pierwszej połowy dwudziestego wieku.

Wkrótce ukaże się kolejna książka warta uwagi w wydawnictwie Austeria. (Trudno właściwie pominąć, którąkolwiek z ich publikacji!:)

Wydawca pisze: Przypominamy ważne słowa Marka Edelmana:

„Niezależnie od tego, kim jest bity – trzeba z nim być. Trzeba dać mieszkanie bitemu, trzeba go schować w piwnicy… Trzeba się tego nie bać i trzeba być przeciwko tym, którzy biją”.
„Nie wolno być biernym wobec zła. Obojętny świadek, który odwrócił głowę, też jest odpowiedzialny; na całe życie pozostanie skalany złem, którego starał się nie widzieć”.

„Mordy zachwycone same sobą. Pijane, oślizgłe, nabite szamą i wódą. A na mordach tych odbite ślady oszczędnego gospodarowania mózgową substancją szarą i niezbyt zacnego prowadzenia się: są oznaki chciwości, obżarstwa, łajdactwa, kurestwa, i chorób wszelakich, a wszetecznych.

[…]

To Statek głupców Hieronima Boscha, malowany około 1500 roku. I do zobaczenia dzisiaj w paryskim Luwrze.

Tak? Naprawdę?

Zapewniam: nie musicie jechać do Luwru. Stańcie, drodzy Polacy, przed wielkim lustrem. I zobaczycie „statek głupców”. Zobaczycie ludzi, którzy zachwyceni rzucanymi przez władzę ogryzkami i koralikami, zataczają się jak w czasach króla Sasa od lewej do prawej, czkając, defekując i kopulując – konsumują, konsumują, konsumują… Polskę, której jest obojętne, co się dzieje wokół, kto cierpi i Polaków, którzy mają gęby pełne podłości.

I, co najważniejsze, mają w głębokim poważaniu, co będzie z tą krainą za lat dwadzieścia – trzydzieści.”

[fragment z książki]

Ależ to będę chciała przeczytać!

Po raz pierwszy po polsku ukazują się, zebrane w jednym tomie i opatrzone posłowiem Agnieszki Taborskiej, najważniejsze teksty Uniki Zürn (1916–1970). Surrealistki, pisarki, rysowniczki, pacjentki zakładów dla nerwowo chorych w Niemczech i we Francji, wieloletniej partnerki Hansa Bellmera – jako jego kochanka dotąd w pierwszym rzędzie kojarzonej.

Do rąk czytelniczek i czytelników trafiają: Ciemna wiosna, zapis seksualnego dojrzewania małej dziewczynki, Mężczyzna w jaśminach, świadectwo pogrążania się w chorobie psychicznej i pobytów w klinikach psychiatrycznych, i Trąby jerychońskie, historia zamkniętej w wieży rodzącej kobiety, która chce pozbyć się swego niechcianego dziecka.

Pół wieku po samobójczej śmierci Zürn ma szansę zaistnieć w polszczyźnie jako niezawisła postać XX-wiecznego ruchu surrealistycznego.

Wisienka: Przełożyły Małgorzata Łukasiewicz i Maryna Ochab.

Nowe wydanie zbioru Sebalda, pierwsza beletrystyczna książka napisana przez autora, znów dzięki Wydawnictwu Ossolineum.  Bezimienny, nękany nerwowymi dolegliwościami narrator przemierza Europę śladami Stendhala, Casanovy, Kafki i swojej własnej przeszłości. Twórczość Sebalda – na wpół prozatorska, na wpół eseistyczna – jest zarazem zagadkowa i oszałamiająca, niepokoi i ekscytuje, przyprawia o zawrót głowy.

Proza Sebalda jest jak draska na pudełku od zapałek, o którą pocieramy własnymi zapałkami (czytając): trudno, żeby przy tym zetknięciu nie pojawiło się światło. Tak jak w czterech opowieściach składających się na Czuję. Zawrót głowyz których każda skrzy się, płonąc własnym ogniem, a równocześnie podsyca światło całości. Zbliżmy się – zachęca Małgorzata Lebda w posłowiu do nowego wydania debiutanckiej książki beletrystycznej W.G. Sebalda.

3/10 – „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję, to znakomita, starannie przemyślana kompozycyjnie, napisana prozą artystyczną powieść, która w sposób absolutnie nowatorski łączy różne gatunki literackie. Obok elementów reportażowych znajduje się dramat będący fikcyjnym spotkaniem; z osobistymi wypowiedziami narratora sąsiaduje wywiad; eseje przywołują retrospekcje; te ostatnie znajdują kontynuacje w znakomicie napisanych dialogach, które z kolei przechodzą w coś w rodzaju dziennika lub zapisu emocji i bieżących lektur narratora. […]”

13/10 – Weronikę Gogolę znamy? Mam nadzieję, że tak. Tym razem w serii Sulina, zatem jestem zaintrygowana, a gdy przeczytacie fragment, finezyjność języka was zaskarbi.

Ufo nad Bratysławą to bardzo osobista i bardzo zabawna książka o kraju za naszą południową granicą. Weronika Gogola z poczuciem humoru i wielką sympatią przygląda się swojej przybranej matczyźnie. Dużo tu o słowackiej polityce, bo w tym niewielkim kraju nie ma dokąd przed nią uciec. Jest więc niesławny Mečiar i jego następca Fico, są rolnicy, którzy założyli partię „Mamy dość!”, są organizatorzy protestów, które wybuchły po zamordowaniu młodego dziennikarza i jego narzeczonej, oraz nowa prezydentka, która niczym Janosik wreszcie zaprowadzi upragniony porządek. Autorka zabiera nas w szaloną podróż po kraju, w którym powstał musical o Janie Pawle II, gdzie organizuje się turniej kopania grobów dla zawodników z państw Grupy Wyszehradzkiej i skąd można po śmierci polecieć w kosmos.

13/10 – Kolejna Didion w świetnym wydaniu Wydawnictwa Relacja. Tym razem czeka nas ponadczasowy zbiór ikonicznych tekstów Joan Didion, pochodzących z lat 1968–2000, poruszających tematy, które przez lata stały się znakiem rozpoznawczym jej pisarstwa: kobiety, prasa, polityka, autorefleksja. Te wnikliwe, poruszające, a momentami prorocze artykuły i eseje dają wgląd w błyskotliwy umysł jednej z najwybitniejszych współczesnych pisarek.

18/10 – Timof Comics co miesiąc mnie „zabija” ilością dobroci, bardzo chciałam wybrać chociażby jeden i skłonić Was do częstszej lektury komiksów:

W 1832 r. w pobliżu Bostonu, pewna „urocza i malownicza” mała szkoła dla młodych dziewcząt przyjęła około dwudziestu uczennic. W okolicy pomyślano, że edukacja dziewcząt jest trochę niedorzeczna i niepotrzebna, ale ostatecznie nie taka zła.  Do dnia, w którym „urocza szkoła” zapowiada, że od teraz będzie przyjmować młode… czarne dziewczyny. Trzydzieści lat przed zniesieniem niewolnictwa, około piętnaście młodych uczennic szkoły Crandall zostanie powitanych falą wrogości
o ogromnej skali.
Biała Ameryka boi się niektórych dzieci.

27/10 – Siri to mój czytelniczy wstyd, który wiem, że powinnam nadrobić.

„Wspomnienia przyszłości” to prowokacyjna, żywiołowa powieść o czasie, pamięci, pożądaniu i wyobraźni pióra nagradzanej autorki „Świata w płomieniach”, prywatnie żony Paula Austera. To opowieść o młodej kobiecie ze Środkowego Zachodu, jej pierwszym roku spędzonym w Nowym Jorku pod koniec lat siedemdziesiątych XX. wieku oraz jej obsesji na punkcie tajemniczej sąsiadki, Lucy Brite. Podsłuchując Lucy przez cienkie ściany obskurnego mieszkania, S.H. vel Minnesota zapisuje w zeszycie przedziwne i w coraz większym stopniu niepokojące monologi sąsiadki obok innych codziennych przygód aż do pewnej strasznej nocy, kiedy to Lucy wpada do jej mieszkania z misją ratunkową. Czterdzieści lat później S.H., teraz już doświadczona pisarka, pomagając matce staruszce w przeprowadzce, odnajduje stary zeszyt, a w nim pierwsze szkice nieukończonej powieści. Pomysłowo zestawiając ze sobą te różne teksty, S.H. porównuje swoje wspomnienia z tym, co zapisała w owym roku i o czym od tamtej pory zapominała, tworząc w ten sposób dialog przez dziesięciolecia między dawną i dzisiejszą sobą. To spotkanie zarówno niweluje czas, jak i ujmuje jego aktualne znaczenia w nowe ramy.

27/07 – Wydawnictwo Filtry nie ustaje w coraz ciekawszych propozycjach wydawniczych, które proponuje nam już nie tylko wyłącznie prozę.

W poruszającym i błyskotliwym eseju, pisanym ze środka doświadczenia osoby z niepełnosprawnością, Sunaura Taylor analizuje, dlaczego i na jakich zasadach kultura Zachodu odbiera osobom niepasującym do ogólnie przyjętych norm podmiotowość. Pozornie karkołomne zestawienie ludzi z niepełnosprawnością i pozaludzkich zwierząt służy unaocznieniu prostej, lecz przegapianej przez nas prawdy: wartość jednym i drugim odbiera ten sam – oparty na dyskryminacji – antropocentryczny system.

Taylor oswaja czytelnika z pojęciami znanymi aktywistom, jednak nie zadomowionymi jeszcze w polskim dyskursie publicznym. Pisze o ableizmie, a więc represjonowaniu grup i osób niewpisujących się w znormalizowany wzorzec „pełnosprawności”; zauważając przy tym, że modelem dla tego wzorca jest wysportowany, młody, biały mężczyzna. (…)

27/10 – Choć poprzedni „Shitshow” trochę rozczarowywał, to nigdy nie ominę książki LeDuffa, ponieważ potrafi namieszać, ale i trafnie oddać nastroje swojej ojczyzny. Tym razem czas na:

Nowy Jork. Olśniewające miasto przyciągające tłumy marzycieli z całego świata. Od dekad symbol sukcesu, postępu i kariery. Synonim amerykańskiego snu. Bywa jednak najsmutniejszym miejscem na ziemi – gorsze od porażki jest tu bycie niewidzialnym.

I to właśnie niewidzialnym LeDuff poświęca swoją książkę. Pisze o tych, którzy mieszkają w ciasnych mieszkaniach. O strażakach i ich rodzinach, którzy po 11 września 2001 roku stracili wszystko. O ludziach, którym rytm pracy, snu i dnia wyznaczają kaprysy szefa, właściciela mieszkania, sędziego w sądzie rodzinnym czy burmistrza. To nie książka o nowojorczykach, którym drzwi otwierają portierzy, tylko o samych portierach. O robotnikach, ulicznych handlarzach, sprzątaczkach, rybakach, imigrantach i barmanach. O ludziach, których nie na co dzień zauważamy, ale których brak okazałby się dotkliwy.

Praca i inne grzechy to uniwersalna i błyskotliwa opowieść o etosie pracy i hołd złożony niewidzialnym mieszkańcom amerykańskiej metropolii. To również reporterskie studium rozwarstwienia ekonomicznego i powolnej degradacji klasy robotniczej, tak powszechnych bez względu na szerokość geograficzną.