W nowym cyklu „Spotkania na regale” będę umieszczać wartościowe spotkania. Czy to będzie gorejąca czytelniczymi opiniami dyskusja wśród znajomych, czy debata z udziałem ludzi literatury na temat czytelnictwa, czy też obcowanie z samym pisarzem i słuchanie z zapartym tchem jego wizji literatury własnej i powszechnej. Albo też spotkanie takie jak w minioną środę, czyli z ludźmi, z którymi mam najczęściej do czynienia – młodzieżą. A sądzę, że takie rozmowy są ważne i zawsze wnoszą coś wartościowego do świata, i prowadzącego i uczestników, czym warto się podzielić tutaj, w przestrzeni internetowej, dla tych, którzy nie mogli być obecni, a może znajdą coś dla siebie i zaiskrzy w nich jakaś inspirująca myśl rozpalająca dalszą dyskusję.
Zasiadłam zatem w środowe popołudnie w eterycznej bibliotece Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących w mojej Wrześni, na zaproszenie tamtejszych bibliotekarek w ramach obchodów Międzynarodowego Miesiąca Bibliotek Szkolnych, przed skromną, ale jakościowo ważną publiką młodych czytelników. Chciałabym podkreślić, że na samym wejściu biblioteka zaprasza swoim wystrojem i ilością światła oraz przyjaznej atmosfery tworzonej przez zaangażowane bibliotekarki. Może się to wydawać błahe, ale ja wiem, że jest potrzebne, zwłaszcza dla młodych, którzy szukają zachęty i polecenia literatury.
Dano mi wolną rękę w doborze tematyki i własnej produkcji słownej. Po ostatnim udziale w debacie w Poznaniu „Czy literatura potrzebuje promocji?” w ramach Nagrody Kościelskich, wspólnie przyznaliśmy, że nie czytanie książek jest swoistą formą katastrofy dzisiejszych czasów. I to była iskierka, która zapaliła mi w głowie lampkę do dalszej dyskusji z młodzieżą.
Dlaczego katastrofą? Co tracimy, gdy nie czytamy? W dobie mass mediów i łatwych, szybkich informacji nasze umysły są usypiane. Tracą czujność i zdolności odkrywcze. Jesteśmy bombardowani newsami i obrazami, ale nasz rozwój tak naprawdę stoi w miejscu. Sama jestem świadkiem tego, że dzieci bardziej przejmują się tym, że ktoś zablokował im konto na Facebooku w ramach obrażania się na siebie niż tym, że nie czytają i nie wiedzą więcej o świecie i przyczynach swoich emocji.
Nie czytając tracimy ten niesamowity sposób rozwoju intelektu, języka, wyobraźni, tolerancji oraz empatii. Wypowiedziom brakuje wyobraźni, myśli nie iskrzą się pomysłami, potrzebują naprowadzenia. Język przyprószony jest nieustannymi błędami ortograficznymi, które częściej już tylko bawią niż są korygowane i dyskutowane.
Poszłam krok dalej i jako punkt wyjściowy do dyskusji obrałam tezę, że nieczytanie jest jak choroba, a żeby chorobę wyleczyć, najpierw trzeba się do niej przyznać, potem doszukać przyczyn, by następnie leczyć objawy. Zaczęliśmy wspólnie szukać przyczyn i rozmawiać o ewentualnych rozwiązaniach. Wycelowałam w moich młodych słuchaczy parę pytań, nad którymi wszyscy możemy się zastanowić:
Czy ktoś w domu lub w waszym otoczeniu regularnie czyta? Jak wpływa to na chęć czytania dziecka?
Jakbyście dokończyli zdanie: chętniej czytałbym/ałabym, gdyby…
Czym dla was jest dobra książka?
Najbardziej ucieszyły mnie odpowiedzi na drugie pytanie. Każdy z obecnych stwierdził, że czytałby więcej, gdyby miał więcej czasu, bo niestety w większości pochłania go nauka. Szczere chęci zatem są obecne, ale ciągle przyćmiewają je obowiązki. Ale co jeszcze? Przecież są młodzi, którzy nie czytają wcale, bo książka nigdy nie będzie dla nich tak interesująca jak zabawny mem czy filmik na youtube.
Czy lektury szkolne są za trudne?
Czy nie czytamy, bo wokół nikt nie czyta? Boimy się wyśmiania? Bo to nie jest modne?
Czy może po prostu nie czujemy się zachęceni do czytania? Brak ciekawych miejsc, więcej księgarni, ludzi z pasją polecających książki na terenie np. Wrześni? Trudno było ulokować na mapie księgarnie wrzesińską przybyłym na spotkanie, bo ciągle jest ona przenoszona odkąd w naszym mieście pojawił się Empik…
Może książki są za drogie?
A może zwyczajnie nie wiemy co czytać i jak szukać książek odpowiadających naszym zainteresowaniom albo wręcz przeciwnie, dających nam świeże perspektywy i emocje?
Nie przyszłam na spotkanie z zamiarem lokowania swojego bloga jako produktu. To książki miały same się przedstawić. Jednak zachęciłam do szukania chwytliwych dla oka okładek nie tylko na prominentnych punktach sieciówek, ale też poprzez np. ciekawych booktuberów, poprzez rozmowy z innymi, czy też właśnie blogerów książkowych czy bookstagrammerów, którzy częściej zaskoczą młodych niż półki Empiku.
Ja spotkałam się z ludźmi u progu dorosłości, którzy mogą już odważyć się chwycić po coś więcej niż literatura młodzieżowa czy przygodowa. Jedna z obecnych na spotkaniu sama przyznała, że szuka zachęty, bo „ma już dość powieści typu: ona, on, miłość, kłótnia i zawsze happy end na końcu.” Ucieszyła mnie ta myśl, bo zabrałam ze sobą zupełnie coś innego. Pomyślałam, że dlaczego nie reportaże, które porażają rzeczywistością, uczą, a jednocześnie rozwijają świadomość świata i empatię? Jeśli młodzieżowa, to dlaczego nie taka, która łamie jakieś tabu?
Na koniec obszernej paplaniny zwracam się do wszystkich słowami zachęty do kontaktu, do rozmowy, do pytania, do aktywnego szukania własnej drogi czytelniczej, bo z uporem maniaka będę powtarzać: Każdy ma w sobie czytelnika, tylko jeszcze nie znalazł swojej książki! 🙂
Ze swojej strony jeszcze raz dziękuję bibliotece szkolnej ZSTiO we Wrześni, pani Uli za ciepłe przyjęcie i młodzieży za aktywny udział, a mojej siostrze za aktywne promowanie. 🙂
Literatura staje się martwa, gdy się o niej nie rozmawia. Z jednej strony, dobrze, że jest internet, bo można tam znaleźć innych czytelników i prowadzić z nimi ciekawe rozmowy. Z drugiej – internet daje alternatywy dla książek, których kiedyś nie było. Kiedyś nie wypadało nie orientować się w literaturze, dziś obciachem jest nieogarnianie kto jest kim na YouTube. Nie ma jednak co narzekać na to, że czasy się zmieniają, tylko działać na tym, co jest.
Zgadzam się z tym, co napisałaś: „Nie czytając tracimy ten niesamowity sposób rozwoju intelektu, języka, wyobraźni, tolerancji oraz empatii. Wypowiedziom brakuje wyobraźni, myśli nie iskrzą się pomysłami, potrzebują naprowadzenia”. Ale mózgowi, który odzwyczaił się od takiego wysiłku, jakim jest dłuższe czytanie bardziej skomplikowanego tekstu ze zrozumieniem, ciężko jest tak z marszu się za to zabrać. Po kilku zdaniach przychodzi zniechęcenie i łatwiej jest sięgnąć w tym momencie po filmik albo Facebooka, bo to jest szybka gratyfikacja. Na codzień obserwuję, że czasem bardziej niż przekonywanie, dlaczego książki są fajne, potrzebna jest podpowiedź, jak się nie zniechęcać i wytrwać przy lekturze, gdy korcą rozpraszacze.
Poruszyłaś bardzo ważną kwestię – nie tyle co właśnie zachęcania do samego czytania, ale nauki techniki skupiania uwagi, bo to chyba też właśnie jeden z kluczowych problemów. Nie mówienie wyłącznie jak to książki są lepsze od memów i youtubów, ale jak przekonać do dłuższego i twórczego spędzania czasu z tekstem pisanym na papierze.
Bo też zawsze podkreślam, że ważniejsza jest jakość, nie ilość. Slow reading to w końcu uważne czytanie właśnie 🙂 Zachęcanie do czytania to oczywiście punkt wyjścia. Ale dziś tak łatwo o rozproszenie uwagi, że nasze przestymulowane mózgi nudzą się, gdy trzeba dłużej posiedzieć nad jedną czynnością bez przerwy. Na szczęście można się tego nauczyć 🙂