Przepraszam, czy przed chwilą nie rozpoczął się przypadkiem październik? Czas mija morderczo, a kalendarz pokazuje nam listopad, który zaraz przepoczwarzy się w zimę. Jednak nie będzie tak strasznie, bo szykują się w szeregu naprawdę ciekawe nowości wydawnicze. Listopad jeszcze trochę ukradnie ich z końca października, bo nie mogłabym o nich nie wspomnieć. Zatem po jakie nowości sięgnie księgarka, by umieścić je na swoim regale i gorąco Was zachęci do tego samego? Spójrzcie sami:
23/10 Joanna Mueller i jej „Piraci dobrej roboty i strofy o innych stworach” z ilustracjami Marianny Sztymy zawitały do nas z zaskoczenia w Biurze Literackim pod koniec miesiąca. Zachwyciły mnie kreską jak i tematyką, próbą chwycenia za dzisiejszy język młodzieży i przekazania im ważnych lekcji. Napisana we współpracy z „dziecięcą załogą”. Tutaj pojawia się 'lewek łażący po levelach’ czy smutna hiena Irena – zmaga się z nowoczesną technologią oraz internetowym hejtem.”
24/10 – Czekałam na tę książkę. „Zapiski z domu wariatów” w przekładzie Małgorzaty Łukasiewicz, pióra Christine Lavant, której geniuszu nie ma już wśród nas. Jednak Wydawnictwo Ossolineum dba o czytelników i przypomina nam to ważne dzieło. To książka, której autorka nie odważyła się wydać za życia. Czy to ze względów osobistych czy historycznych (po latach okazało się, że w klinice psychiatrycznej w Klagenfurcie eksterminowano chorych). Autorka w wieku dwudziestu lat w roku 1935, po nieudanej próbie samobójczej, sama zgłasza się do tej kliniki, a te zapiski są tego wspomnieniem okraszonym oryginalnością języka i uniwersalnością zagadnień. Z serii „umrę, jak nie przeczytam”.
8/11 – „1947. Świat zaczyna się teraz”. Elisabeth Åsbrink. Dzięki Wydawnictwu Poznańskiemu. Tłumaczenie Natalia Kołaczek znana Wam również jako autorka Szwecjobloga. „Wspomnienia przeciekają przez pokolenia. Stalaktyty tęsknoty” – po przeczytaniu tego zdania tłumaczkę przeszedł dreszcz, mnie również. Po lekturze „W lesie wiedeńskim wciąż szumią drzewa” wiedziałam, że chętnie wrócę do twórczości Elisabeth, która ma dar plątania przeszłości z współczesnością, wydarzeń politycznych z kulturą i pozornie błahymi skrawkami rzeczywistości. Tutaj punktem wyjścia staje się rok 1947, który można omylnie odebrać jako nieistotny. A jednak w 1947 zaczęło się nasze „teraz”. „Simone de Beauvoir przeżywa miłość swojego życia.10 lutego w Paryżu alianci i sojusznicy III Rzeszy podpisują układ pokojowy a w Europie zaczynają odradzać się ruchy faszystowskie.Trwają prace nad Powszechną Deklaracją Praw Człowieka. Jeszcze mało kto zna pojęcie ludobójstwa.W niemieckim ośrodku dla dzieci, których rodzice zostali zamordowani przez nazistów, przebywa dziesięcioletni Joszéf. Teraz musi sam podjąć decyzję, która zaważy na jego życiu: zacząć wszystko od nowa w Palestynie czy wrócić do Budapesztu, miasta prześladowań?”
9/11 Wydawnictwo Literackie w jeden dzień wypuszcza dwie lektury przykuwające uwagę. Anna Kamińska znana nam z biografii Wandy Rutkiewicz i Simony Kossak przybywa do nas z biografią nie osoby, ale miejsca. Po biografię Białowieży, jednego z najgłośniejszych lasów Europy sięgać można w ciemno. Natomiast Paulina Wilk, która znalazła we mnie fankę swojego pióra po „Lalkach w ogniu” i „Znakach szczególnych” powraca do nas w eseistycznej formie, próbującej wyjaśnić pojęcie miasta przyszłości. Trafimy do dziewięciu metropolii i spróbujemy się dowiedzieć do kogo one należą, jak będą wyglądać za kilkadziesiąt lat i czy w ogóle istnieje coś takiego jak miasto idealne?
13/11 – Chimamanda Ngozi Adichie znana z „Fioletowego Hibiskusu” czy „Połówki żółtego słońca” oraz „Afrykaany” przybywa do nas nareszcie z tłumaczeniem „We should all be feminists” dzięki Wydawnictwu Zysk i S-ka. Słynne słowa z tytułu padły podczas wystąpienia Chimamandy podczas konferencji TEDx. Chimamanda miała 14 lat, gdy pierwszy raz zwrócono się do niej per „feministko” w pogardliwym tonie. Tą właśnie historią zaczyna się tamta prelekcja z kwietnia 2013, która stała się podstawą do napisania później eseju podsumowującego to przemówienie. (dostępne na youtube: https://www.youtube.com/watch?v=hg3umXU_qWc). Adichie ma niebywały dar obrazowania stereotypów związanych z płcią, osadzonych szczególnie w nigeryjskiej kulturze, z której się wywodzi. Nie ma przemówienia czy rozmowy z jej udziałem, której bym nie wysłuchała. Po „Mężczyźni objaśniają mi świat”, „Wszyscy powinniśmy być feministami” jest lekturą wręcz obowiązkową.
8/11 i 15/11 – to dwie daty, których warto wypatrywać w Wydawnictwie Czarnym. Nina Witoszek, historyczka kultury od lat mieszkająca w Norwegii, podaje nam ten kraj na tacy w tej moralnej biografii. „Najlepszy kraj na świecie. Pamflet.” ma na celu przedstawić nam polemikę dotyczącą tego czy Norwegia faktycznie jest „realizacją wolnościowej utopii” i ugodzi ostrym piórem. Polski rynek wydawniczy coraz częściej chwyta też po tematykę dizajnu i robi to w coraz ciekawszych formach. Małgorzata Czyńska w towarzystwie ilustracji Joanny Grochockiej przedstawi nam „Dom polski. Meblościanka z pikasami”. Tutaj „termin „dom polski” okazał się bardzo pojemny, rozciągnął się na kraj, miasto, krajobraz, błękit nieba i zapach śliwek.” A na pytania jak ten dom polski wyglądał kiedyś i teraz oraz o czym marzymy, odpowiadają osoby związane z dizajnem i projektowaniem wnętrz.
20/11 Wydawnictwo Książkowe Klimaty znów zaszczyci nas ciekawą perspektywą. Pod koniec miesiąca nadejdzie Tibor Noé Kiss i jego „Incognito” w przekładzie Daniela Warmuza. Nazywany świetnym debiutem i ryzykownym coming outem, proza Tibora ma odbiegać od taniej sensacji. Porusza temat kryzysu tożsamości płciowej. Jak czuje się piłkarz potykający się wysokich obcasach? Ponoć to książka utrzymana w formie przejmującego wyznania. I ta okładka!
Kasper Bajon i jego „Wymiana” w Wydawnictwie Nisza niech polecą się sami fragmentem: „Potrzeba katalogowania towarzysząca poczuciu śmierci to wyraz dramatycznego sprzeciwu wobec przemijania. Katalogujesz nie po to, by pamiętać, ale po to, by ocalić. W tym sensie pisanie jest niekończącą się próbą ocalania. Jest chwytaniem tego, co już uchwytne nie jest i być nie może, zaciskaniem dłoni na prochu, który im mocniej ściśniesz, tym bardziej się rozproszy. To, co staramy się ocalić, oddala się od nas, jakby wcale ocalone być nie chciało. Próba zadośćuczynienia śmierci jest w tym sensie skazana na klęskę. Bo choćbyśmy skatalogowali całą przeszłość, czasowi teraźniejszemu nie nada to ciężaru ani prawomocności. Sami też zmierzamy do stanu skatalogowania – w postaci tabliczki przy naszych zabalsamowanych zwłokach w katakumbach w Palermo, inskrypcji na nagrobku, zapisu genotypu przechowywanego na serwerze lub pod postacią komórek macierzystych.”
Nowości na regale polecają się. Proszą się o swoje miejsce w cieple Waszych biblioteczek. Co przeczytacie? 🙂