Gdy czytam książkę przeznaczoną dla dzieci, wykorzystuję więcej niż jedną parę oczu. Dlaczego? Ponieważ nie można oceniać takowej pozycji tylko z perspektywy surowego, doświadczonego życiem, bądź broń Boże, marudnego dorosłego. Zatem szukam wtedy dziecka w sobie, zaglądam do zakamarków dzieciństwa i niegdysiejszych marzeń, wahań i strachów. Trzeba myśleć o tym, co buduje dzieci, a dopiero potem chwytać się jakiejkolwiek oceny. Kolejna para oczu, to oczy pedagoga. Spoglądam na daną książkę szukając w niej pedagogicznej wyspy pomysłów. Co mogę tą książką przekazać moim uczniom? Jak wykorzystać na godzinie wychowawczej, a może uda się ją wpleść w naukę języka angielskiego?

A gdybym miała położyć się z dzieckiem do łóżka i poczytać mu na dobranoc, to czy umiałabym tą książką wzbudzić zainteresowanie, ożywić wyobraźnię, zadać ważne pytania, które odprowadzą w sen, by na drugi dzień dziecko chciało znać ciąg dalszy? A może Wasze pociechy wybierają się do koleżanki bądź kolegi na urodziny?Zapewniam Was, że „Drzewo życzeń” to piękny prezent nie tylko w aurze jesiennej, ale o każdej porze roku.

Zdziwię się jeśli wśród Was jest ktoś, kto nigdy nie wspiął się na drzewo. Albo nie przytulił się do drzewa, nie rzucał się jesiennymi liśćmi, czy nie poczuł chropowatości kory, która przyzywa nas do tego, by chociaż raz w życiu ją pogłaskać. Czy też nie wyrył w korze jakiegoś wyznania miłości bądź dowodu przyjaźni. Zastanawialiście się może czy drzewo to czuje? Czy to łaskocze a może rani drzewo? A jeszcze ciekawsze pytanie: czy leżeliście kiedyś pod drzewem, rozkoszując się jego szumem, mając wrażenie, że z Wami rozmawia? Książka „Drzewo życzeń” odpowie Wam na te pytania i zrobi to w tak ujmujący sposób, że przebije się przez niejedną ludzką korę.

Trudno się rozmawia z drzewami – oznajmia nam Dąb w chwytliwym pierwszym zdaniu. Dąb, który ma takie oczywiste imię, bo zasługuje na największy szacunek w przyrodzie, a nie dlatego, że brak mu wyobraźni. Ponad dwustuletni Dąb w książce Katherine Applegate może nie umie żartować, ale potrafi opowiadać historie. A przede wszystkim jest piekielnie uważnym obserwatorem.

Dąb pomieszkuje w pewnym amerykańskim mieście i jest drzewem życzeń. Okoliczni mieszkańcy od lat pierwszego dnia maja zostawiają na drzewie życzenia w formie kartek, szmatek, a nawet bielizny. Co można z nich wyczytać?

Poproszę o piątkę ze sprawdzianu z geografii.

Proszę, żeby tata wyzdrowiał.

Żebym nie chodziła ciągle głodna.

Nie chcę dłużej być samotny.

Chciałbym wiedzieć, jakie mieć marzenia.

Dąb przeżył i widział w swoim życiu wiele dobrego i złego. Kiedy już myślał, że zrozumiał ludzi, zdarza się coś, co znów go zaskakuje. W sąsiednim domu zamieszkuje nowa rodzina. Spokojną dotąd okolicę nawiedzi duch nietolerancji i braku akceptacji. A na korze pewien nienawistnik wyryje ohydne słowo. Wszystko dlatego, że w przyjaznym domostwie zamieszka rodzina z córką o imieniu Samar: Samar, która wygląda na dziewczynkę, która widziała zbyt wiele. Która chciałaby, żeby świat się trochę uspokoił. Samar nikomu nie wadzi. Nocami wymyka się z domu do ogrodu i siada w towarzystwie Drzewa. Bije od niej taki spokój, że wieczorami wychodzą do niej nawet zwierzątka. Samar nie ma wygórowanych wymagań. Nie ma też wielu przyjaciół. Samar ma chustę na głowie. Samar jest Muzułmanką.

Tyle z treści. Przejdźmy do wartości. Ta książka Was rozbawi, wzruszy, poruszy, a może nawet rozsierdzi, ale też przytuli. Wzbudzi właściwie wszystkie emocje. Zaśmiejemy się, przerazimy, zastanowimy. Dąb pomoże nam docenić więzi rodzinne i wartość opowieści przodków, podpowie jak zacząć przyjaźń, nauczy też szacunku do samego siebie, a nawet pomoże zaakceptować śmierć. Młody czytelnik doceni rolę arborysty, a zniechęci się do frezarki. Dziecko dowie się, że z drzewa powstaje nie tylko papier czy stoły, ale nawet te drewniane patyczki, które pani doktor używa, gdy chce zajrzeć do gardła, zatem niewątpliwie rozbudzi się ciekawość przyrodnicza młodszego czytelnika.

Wybór drzewa na narratora i głównego bohatera jest jednym z najtrafniejszych. Bo co w przyrodzie i świecie jest mądrzejsze? Zdecydowanie bardziej uwierzyłabym leciwemu dębowi niż kwiatkowi, trawie czy górom. Lata drzewnej cierpliwości, opieki i cichej obserwacji budzą w czytelniku spore pokłady zaufania. Swoja drogą, nie jestem tylko drzewem. Jestem domem. Wspólnotą. – mówi Dąb i przypomina, że przecież jest też mieszkaniem dla mnóstwa stworzeń. Odezwą się do nas w kakofonii zabawnych dialogów wrony, szopy czy oposy. Czy już wspominałam? Zwierzęta też mówią, ale świadomie kryją się przed ludźmi. Dąb w końcu złamie świętą zasadę i przemówi do człowieka. Jako chciwa dorosła zjadłam tę książkę w jeden wieczór, ponieważ akcja była tak wartka, że zwyczajnie musiałam się dowiedzieć w jakim celu i do kogo przemówił na co dzień introwertyczny Dąb.

Wiele rodzin tu mieszkało. Dzieci i nastolatki, dziadkowie i pradziadkowie. Mówili po chińsku, po hiszpańsku, w języku joruba, po angielsku i kreolsku. Jedli meksykańskie gołąbki, hinduskie placuszki, chińskie pierożki, karaibskie pulpety i tosty z żółtym serem. Różne języki, różne kuchnie, różne obyczaje.

Taka właśnie jest nasza okolica: trochę bałaganiarska, różnorodna, barwna. Jak najpiękniejszy ogród. Kilka miesięcy temu wprowadziła się nowa rodzina – rodzina Samar. (…) Przywieźli nowe obyczaje, a w ich języku słychać było nieznane dźwięki. Wydawało się, że to jeszcze jedna sadzonka w naszym dzikim ogrodzie. 

Czy właściwie jeszcze w jakiś sposób muszę przekonywać do wartości, jakie niesie ze sobą ta opowieść? Odezwę się teraz jako dorosły i pedagog we mnie. Do naszych szkół przybywa coraz więcej młodych przyjaciół zza wschodniej granicy, w mojej niewielkiej okolicy pojawiają się hinduskie rysy na dziecięcych twarzach i ciemniejsze odcienie skóry. Stajemy się coraz piękniejszym ogrodem różnorodności. Jako dorosła mająca na co dzień do czynienia z mnóstwem młodszych, drżę w środku, że obrazoburcze słowa zostaną wyryte nie tylko na drzewach czy murach, ale spełzną z nienawistnego języka na szkolnym korytarzu. Albo w drodze do bezpiecznego domu, gdzie żaden dorosły nie ma sposobności, by obronić swoje dziecko. Wtedy przyda się nam „Drzewo życzeń” jako cenna lekcja tolerancji i rozbudzania ciekawości światem z wszystkimi jego odcieniami.  Dąb swoimi cichymi mądrościami i dostojeństwem przekrzyczy nienawistny świat i niejedno uprzedzenie.

Tak, płakałam czytając książkę dla dzieci. Czy to już szczyt ckliwości? A może to tak dobra książka? Żeby się przekonać, sięgnijcie po nią sami, zostawiam Was z wolnym wyborem.

Drzewo życzeń, Katherine Applegate, tłumaczenie Małgorzata Glasenapp, ilustracje Sara Olszewska, wrzesień 2018, Wydawnictwo Dwie Siostry