Jest niedziela. Dzień świętego odpoczynku, rodzinnej atmosfery, wiosny wyściubiającej nosa ze swojej zimowej nory. A we mnie napęczniała potrzeba, przymus wewnętrzny wręcz, by napisać Wam nareszcie o „Wrogu”. Okoliczności niekiedy zaskakują lekturę. Nie zapowiadają ogromu przeżycia. „Wroga” dosłownie złapałam w locie, gdy ja zaledwie chciałam się uprzejmie przywitać, a kochane wydawnictwo Zakamarki przywołało mnie do swojego stoiska podczas Targów Książki w Poznaniu zawołaniem: Czego Pani jeszcze nie czytała, co by tu Pani dać? I nie mogę uwierzyć, że 5 lat grzeszyłam przeoczeniem tej książki. Czytałam ją w niedzielę w aucie nie spodziewając się kompletnie co we mnie uderzy. Dlaczego ten tekst zaczęłam od niedzieli? Bo ta książka ostro ze spokojem niedzieli kontrastuje, a ja lubię przynosić Wam nieoczywiste wybory czytelnicze.

Niestety nie czytałam żadnej pozycji autorstwa twórcy urodzonego w Szwajcarii. Davide Calie – kajam się i mam ochotę w całości nadrobić Twój dorobek. A wygląda na to, że trafnie uderza w czułe strony i porusza lekkie, ale też i ważkie tematy. Na rynku polskim ukazały się m.in. „Nie odrobiłem lekcji, bo…” oraz „Spóźniłem się do szkoły,bo…”. Z kolei w zabawnej „Tata na miarę” zetkniemy się z tematyką poszukiwań partnera dla nietuzinkowej mamy. A w „A ja czekam” będziemy śledzić czerwoną nitkę, która będzie łączyć kluczowe momenty w życiu i prowokować nas do refleksji i odpowiedzi na wiele ważnych pytań:

(…) Czekam… aż urosnę
… aż przyjdzie Gwiazdka. 
Czekam …aż druga strona powie przepraszam…

Czym jest z kolei „Wróg”? Literatura przeznaczona dla młodszego odbiorcy wciąż mnie zadziwia. Przypominają mi się w tym momencie słowa założycielki wydawnictwa Poławiacze Pereł, Dominiki Żukowskiej, która podczas naszego spotkania z niezależnymi wydawcami w trakcie trwania Targów Książki w Poznaniu podkreśliła, że nie ma czegoś takiego jak „książeczka dla dzieci”. Literatura dziecięca to pełnoprawna literatura, a „Wróg” jest tego idealnym przykładem. Uderzy w młodego i dorosłego odbiorcę. Po raz kolejny zachwycam się formą i talentem, które w połączeniu kreują wybitne treści. Te z kolei w przewrotny sposób wyklarują młodemu odbiorcy trudne tematy. Ponieważ jak dziecku wyjaśnić śmierć, obozy zagłady, krew, spustoszenie, bitwy i niczym nieusprawiedliwioną nienawiść wymierzoną w drugiego człowieka?

Rysunki francuskiego ilustratora Serge’a Blocha wraz z tekstem Caliego tworzą nieoczywistego picture booka o bezsensie wojny, która sprowokuje do myślenia odbiorcę w każdym wieku. To jedna z tych książek na wieczny powrót. Do czytania razem i osobno, głośnego i cichego przeżywania, a z pewnością dalszego przekazywania. Dlatego jestem tutaj i piszę Wam o niej, bo wciąż, wydaje mi się, jest za mało widoczna. Nie wątpię, że znają ją już rzesze rodziców, którzy świadomie dobierają dziecku lekturę. Ja zachęcam każdego, by po nią sięgnął bez względu na wiek czy gusta czytelnicze.

„Wroga” otwiera dobitny, ostry, tak prosty, a tak krzykliwy napis, slogan, zawołanie, przywołanie:

JEST WOJNA.

Biała czcionka, czarne tło. Zero rozproszenia. Skup się. Poczekaj chwilę, zastanów. Co to wojna? Boli cię ta strona? Boisz się? Czekasz na dalszy ciąg? Ja z pewnością czekałam.

Za chwilę dowiecie się, że jesteście na pustkowiu. A na pustkowiu dwie dziury, a w tych dziurach – dwaj żołnierze. Czerwonym kolorem podkreśli się, że są WROGAMI. Czym jest wróg?

W tym momencie usłyszymy głos jedynie jednego z nich. To będą proste analizy codziennej rutyny i przemyśleń człowieka, która utknął w okopie nie mając pojęcia co dzieje się poza zasięgiem jego wzroku. Nie wie jak wygląda jego przeciwnik, komunikują się tylko wojennymi rytuałami. Rano jeden wystrzał, oczekiwanie na ten jeden zwrotny, i czekanie. Czekanie na co? Po co? Łączy ich zaledwie głód. Czekają aż drugi rozpali ogień, wiedzą jedynie, że zostali już sami.

Łączy ich jeszcze jedno: silne przeświadczenie, że są różni i te różnice mają być motorem do atakowania siebie nawzajem i nie odpuszczania. Jakaś „mądra” instrukcja, nienazwany wódz, nakreślił im krwiożerczy, wręcz bestialski obraz przeciwnika, który ma być paliwem do nieustającej walki. Odziera się wroga z ludzkich przywar, wmawia, że jest bezlitosnym mordercą rodziny, zwierząt i stateczności obywateli.

Im dłużej jednak pozostajesz w samotności, nie przychodzi nikt z odsieczą, nie ma pocieszenia, gdy wysusza cię w dole słońce bądź zalewa ulewa, zaczynasz się zastanawiać: a co jeśli wojna już się skończyła, a oni są jedynymi, którzy jeszcze walczą?

Chciałabym opowiedzieć Wam całość perypetii dwóch „wrogów”, bo każda karta tej książki jest warta stuprocentowej uwagi i analizy. Nie mogę tego jednak zrobić, bo odbiorę Wam poruszenie samodzielnego odkrywania tej nietuzinkowej, moralizatorskiej lektury. Skondensowany język Caliego i proste, niekiedy jakby dziecięce rysunki Blocha, łączą się w mięsistą opowieść. Bloch nie stroni w swoich ilustracjach od czerwieni i sugestywnych obrazów, które uderzą w starszego i młodszego czytelnika.

Wróg tkwiący w dziurze wiele rozmyśla. Zwłaszcza, gdy zerka w samotności i tęsknocie za rodziną w nocne niebo rozświetlone bezpieczeństwem gwiazd. Bez problemu, momentalnie znalazłam się razem z nim w tej dziurze bezsensu. Mokłam, głodniałam, martwiałam, osamotniałam. Czy wróg wyjdzie ze swojej wojennej nory, do której przymuszono go ślepym posłuszeństwem? Jeśli dotrze do swojego przeciwnika, to zobaczy jego twarz? Zabije ich błahy strzał strachu? Okaże się bestią z ostrymi kłami?

Te książkę można zamknąć, ale już z Ciebie nie wyjdzie. Książka posiada rekomendację Amnesty International. Od chwili zakończenia tej lektury ma również moją i opowiadam o niej dalej. Bo przecież wciąż gdzieś wojny się toczą. Wciąż grożą nam spory i ślepe posłuszeństwo w imię błędnych idei. Wciąż pozbawiamy drugiego człowieka jego ludzkich cech, by umniejszyć jego wartość i celowość istnienia. O ileż dziur się w życiu potykamy, w których zasadza się bezsensowna wrogość i nienawiść.

Wróg, tekst: Davide Cali, ilustracje: Serge Bloch, tłumaczenie Katarzyna Skalska, październik 2014, Wydawnictwo Zakamarki