Wydawnictwo Wolno i jego cuda:

„Jedni przepadają, drudzy unikają. Nie da się jednak ukryć, że ten gotowany ze świeżych lub suszonych owoców energetyczny napój ma swoją magiczną moc. Nie tylko skutecznie gasi pragnienie, ale także potrafi wywoływać wspomnienia.

„Pij ze mną kompot” to autorski zestaw i wybór tekstów, które Justyna Bargielska publikowała w ostatnich latach m.in. na łamach Miesięcznik ZNAK, Ruch Muzyczny i Charaktery. Zebrane w jednym miejscu układają się w niezwykłą i brawurową opowieść. Bargielska w charakterystyczny dla siebie sposób miesza tu konwencje, style i języki, gwarantując czytelnikowi czułą, zabawną i ironiczną relację ze swoich „randek ze światem”. Książka zdecydowanie dla odważnych!

Okładkę i graficzną postać ukrytych w książce memów bierze na swoją odpowiedzialność Biala Alicja!”

4/07 – Jedna z moich ukochanych serii to z „Z kraju i ze świata” Wydawnictwa Ossolineum. Jeśli ją znacie, to Christine Lavant nie trzeba Wam przedstawiać, bo znacie ją już z „Zapisków z domu wariatów”.

Tym razem czas na trzy opowieści zawarte w „Historii zapisanej na drzwiach i dwie inne opowieści”. Historia zapisana na drzwiachDziecko oraz Chłopak – składają się na wyjątkowe studium dzieciństwa, choroby i wyobcowania. Dziecięca perspektywa, a także pozornie naiwne wyobrażenia o świecie, odzwierciedlone w nad wyraz precyzyjnym języku, sprawiają, że twórczość Christine Lavant jest przejmująco sugestywna; to literatura w stanie czystym.
Choć niniejszy wybór traktować można jako preludium do wydarzeń przedstawionych w Zapiskach z domu wariatów, najsłynniejszym dziele Lavant, trzy opowieści w niczym im nie ustępują. Od „Zapisków…” odróżnia je to – zauważa Piotr Paziński – że ich narratorki i narratorzy, występujący trochę dla niepoznaki to w pierwszej, to w trzeciej osobie, nie są (jeszcze?) pisarzami. A jednak za kilka lat zaczną pisać i rzucać kamieniami w milczące anioły.

Lubicie eseje podróżnicze? Takowe wydaje Wydawnictwo Austeria. Tym razem Krzysztof Żwirski zabiera nas pod namiot i włóczy się po Litwie, Łotwie i Estonii. Oto fragment:

„Szutrowa, niemiłosiernie pomarszczona jak piaszczyste dno Bałtyku droga ciągnie się już kilkunasty kilometr. Siłujący się z nią samochód wzbudza tumany pyłu, które osiadają na przyległych brzózkach i sosenkach, kładąc się na nich kolejną warstwą mącznej posypki. W bagażniku pełen ekwipunek biwakowy, ale ciemna noc nie nastraja optymizmem i perspektywa spędzenia najbliższych godzin na poboczu, przy zamkniętych szybach i pochylonych fotelach wydaje się być coraz bardziej realna”.

Wydawnictwo w Podwórku uszykowało dla nas piękną premierę. Jeśli nie znacie twórczości filmowej Chantal Akerman, to możecie poznać tę książkową, a jest to niezwykła twórczyni.

„Ostatnia, a zarazem jedna z najważniejszych książek Chantal Akerman. Ten radykalny, przenikliwie intymny niby-dziennik powstawał w Brukseli, w mieszkaniu schorowanej matki – centralnej postaci tej historii i całej filmowej twórczości Akerman. Jest to wielowątkowa opowieść o rodzinie, dzieciństwie, dojrzewaniu, burzliwych związkach miłosnych, o wykluwaniu się własnej „innej” tożsamości. Przede wszystkim zaś jest to opowieść o milczeniu okrywającym wojenną przeszłość rodziców reżyserki, polskich Żydów, przeżywców z Szoa. Niewypowiedziane stanowi fundament nie tylko tej książki, lecz także całego dorobku autorki Jeanne DielmanSpotkań AnnyZe Wschodu czy No Home Movie„.

 

7/07 – Do najnowszej książki z serii Sulina przekonała mnie opinia Filipa Łobodzińskiego:

„Per Giove, co za ulga! Wreszcie książka pełna szkiców o Włoszech, w której antyk i odrodzenie pojawiają się ledwie jako statyści. Kępiński napisał rzecz, w której Wergiliusz, Michał Anioł i Rafael muszą ustąpić miejsca mafii, fryzjerom, psim odchodom, Filipińczykom, rowerom i politycznym krętaczom. W której wąchamy Włochy dzisiejsze, późnopandemiczne, czyli miksturę monstrualnej historii z inwazyjną współczesnością. A teraz najlepsze: erudytom i smakoszom Uffizich »Szczury z via Veneto« sprawią dziką rozkosz. Nie ma to tamto, jestem o tym przekonany”.

Skosztujcie fragment:

„Na przystanku autobusowym nieopodal Wielkiej Synagogi, skąd dwa kroki na Wyspę Tyberyjską, zobaczyłem trzy martwe szczury. Wśród żółtych liści, obok wiaty. Z daleka prawie niewidoczne, z bliska robiły wrażenie zamrożonych albo nagle unieruchomionych przez jakiś kataklizm. Tak mogłyby wyglądać szczury zaskoczone przez wybuch Wezuwiusza. Ale w Rzymie nie ma wulkanów. Są natomiast coraz chłodniejsze zimy, i to chyba niskie temperatury przyczyniły się do śmierci gryzoni.

Kiedy następnego dnia przechodziłem obok tego miejsca, truchła nadal leżały. Banglijczycy palili papierosy. Filipinka przytaszczyła ładne, małe biurko, którego nogę postawiła na ogonie martwego szczura. Świat przepływał nad gryzoniami swobodnie i delikatnie, jakby w ogóle nie istniały. Było dosyć chłodno, ale przyjemnie, świeciło słońce, ale nie za mocno, wiatr czuło się na twarzy, ale liście drzew pozostały nieruchome.

– Lepszy martwy szczur niż żywy – mówi ze stoickim spokojem mój przyjaciel, który mieszka w okolicach Garbatelli, gdzie jest ich zatrzęsienie. – To normalne, że gdy idę do metra czy na przystanek autobusu, widzę, jak grasują, jedzą, i to bynajmniej nie pod osłoną nocy.

Rzymskie szczury na żer wychodzą w dzień. Pojawiają się już także na via Veneto, stanowiącej symbol włoskiej zamożności.”

7/07 – Wydawnictwo Filtry nie próżnuje: Książka, która we Francji stała się bestsellerem, wzbudziła mnóstwo emocji i dyskusji – żeby ją napisać, autorka przez dwa lata pracowała w berlińskim burdelu.

W tekście, będącym mariażem powieści i reportażu, pisze z czułością o tytułowym „domu”, który w pewnym sensie zastąpił jej rodzinę, pokazuje wzajemną życzliwość i solidarność kobiet, kreśli zniuansowane portrety mężczyzn, którzy w dużej mierze korzystają z usług prostytutek w poszukiwaniu bliskości. Prostytutki opisywane przez Becker nie są bynajmniej ofiarami, lecz robotnicami, które z własnej woli wykonują swoją pracę, nierzadko odnajdując w niej satysfakcję, a nawet przyjemność.

Z końcem czerwca w Wydawnictwo Filtry pojawiła się jeszcze jedna wartościowa pozycja: „W latach 1976-1983 wojskowa junta zamordowała w Argentynie około trzydziestu tysięcy osób. Młodzi ludzie, zaangażowani w opór wobec dyktatury czy po prostu z racji swych poglądów dla niej niewygodni, ginęli bez śladu – zrzucano ich z samolotów do rzeki, porywano z ulicy i wywożono samochodami bez numerów rejestracyjnych w nieznane miejsca kaźni. Narodzone w więzieniach dzieci zabierano matkom i oddawano do adopcji ich oprawcom.
„Dwa razy czerwiec” to próba rozliczenia się z czasami brutalnego reżimu, próba inna niż wszystkie, gdyż nie ma tu łatwego podziału na „katów” i „ofiary” – Kohan w sposób bezlitosny odsłania uwikłanie zwykłych obywateli w mechanizmy systemowego bestialstwa.”

 

14/07 -Gdy Wydawnictwo Format wysłało mi opis tej książki – oniemiałam. Co za wyobraźnia!

„Janine, siedemnastolatka, pali trawkę w stodole, z trzema przyjaciółmi gejami. Nagle czuje, że ma owulację – prosi kolegów, by urządzili sobie zawody: „ten, kto najszybciej dojdzie, zostanie ojcem”. Zebrana w misce sperma zostaje wdmuchnięta w Janine za pomocą słomki. Dziewięć miesięcy później na świat przychodzi Geert, genialny autysta. Kiedy staje się światowej sławy lutnikiem amatorem, znanym z tego, że buduje skrzypce ze starych kanap, matka oznajmia mu, że najwyższy czas, by wyprowadził się z domu.

Rodaan al Galidi, z wykształcenia inżynier budowlany, uciekł z Iraku, mieszkał w wielu krajach, by w końcu znaleźć się w Holandii. Osiem lat spędził w ośrodku dla uchodźców. Samodzielnie nauczył się niderlandzkiego i zaczął pisać w tym języku. Za powieść „Nie wysyłaj mnie do Staphorst” w 2011 roku uhonorowano go Europejską Nagrodą Literacką; w tym samym roku odmówiono mu przyznania obywatelstwa Holandii. „Sam jestem uchodźcą i wiem, że język fikcji często lepiej oddaje prawdę niż literatura faktu.”

W połowie lipca czeka nas też również nowa Amaltea. Z opisu wydawcy:

„Przy rumuńskim stole. Historie prosto z kuchni” to smakowite połączenie książki kucharskiej z opowieścią o poszukiwaniu korzeni.
Zwykle nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele informacji o przeszłości rodziny niosą ze sobą nasze tradycje kulinarne. Tak było w przypadku Agnieszki Kołodyńskiej-Walków, którą zainspirowane domowymi przepisami poszukiwania zaprowadziły do Mołdawii i Rumunii, gdzie w przygranicznych Skulanach mieszkali jej przodkowie. Nigdy nie planowali wyjazdu z rodzinnych stron, ale zawirowania historii sprawiły, że ich potomkowie zamieszkali w Polsce. Prawosławni księża, pobożne matuszki, carski generał, sanitariuszka w powstaniu warszawskim – w historii rodziny Cotiujinschi (Kotiużyńskich) jak w soczewce skupia się złożona historia europejskich rubieży, którym w gruncie rzeczy daleko do szlachetnego miana Europy Środkowej.
Autorka dzieli się nie tylko rodzinnymi opowieściami, ale także smakami z tej odkrywanej na nowo części Europy. Rumuńska sztuka kulinarna łączy w sobie wiele wpływów – od greckich, słowiańskich, przez węgierskie, aż po tureckie. Nie brakuje w niej smaków francuskich, wiedeńskich, bułgarskich i serbskich. Rumuni do swojej kuchni włączyli to, co najsmaczniejsze. Ich potrawy opierają się na produktach sezonowych, takich jak pomidory, bakłażany czy papryka, a smaki lata zachowywane są w licznych przetworach na zimę.
Wciąż słabo znane i niedoceniane dania Rumunii i Mołdawii nie doczekały się na polskim rynku żadnej książki kucharskiej od ponad trzydziestu lat. „Przy rumuńskim stole” zawiera czterdzieści przepisów na najbardziej charakterystyczne dania tych krajów, uzupełnione o zdjęcia potraw.
Książka skierowana jest zarówno do miłośników Rumunii, których w Polsce nie brakuje, jak też do osób interesujących się kulinariami. Będzie też ciekawa dla szukających własnych korzeni, zwłaszcza tych, którzy nie wiedzą jak zabrać się za poszukiwanie przodków.

20/07 – Czas na czwartą z kolei książkę z serii Tajfuny Mini: Chōko rezygnuje z kariery gejszy i wpada w objęcia Ryūkichiego, syna handlarza akcesoriami fryzjerskimi. Para rozsmakowuje się w miejskim życiu, choć nieraz (i nierzadko z własnego powodu) ma w nim pod górkę. „Wiwat małżeństwo” to zabawny, słodko-gorzki portret pewnej epoki i pewnego miasta – Osaki, kulinarnej i rozrywkowej stolicy środkowej Japonii.

Waszą uwagę chcę jeszcze przykuć do książki, która wydało Fame Art. Wydawnictwo planuje tym sposobem wydawać jeszcze więcej wartościowej prozy:

„Elizabeth jest zmęczona. Wiele lat temu przyjechała do Nowego Jorku jak do ziemi obiecanej, a dziś okazuje się, że jedyne, co udało jej się osiągnąć, to mąż, dwójka dzieci, doktorat, dwa niepełne etaty i… bankructwo. Balansując między marzeniami a ponurą rzeczywistością, wstaje co rano o nieludzkiej porze, by przebiec wiele kilometrów nad lodowatą rzeką i uciszyć myśli. Pewnego dnia odnawia kontakt z Sashą, przyjaciółką z dzieciństwa. Czy wspólna przeszłość pozwoli tym dwóm kobietom odzyskać kontrolę nad teraźniejszością? Być może – zwłaszcza że Sasha również zmaga się z osobistym kryzysem.

Lynn Steger Strong porusza problem subtelnych aktów systemowej przemocy, znanych wielu wrażliwym kobietom, które mają odwagę chcieć czegoś więcej. Pisze o macierzyństwie, finansowej niepewności, gniewie, bezradności i innych uczuciach, które trudno wyrazić słowami. Niedostatek to zaciekle osobista powieść, która wibruje gniewem i… miłością.”

     

Nadrabiając jeszcze moje haniebne zaległości z czerwca, chcę koniecznie zwrócić Waszą uwagę na komiksy od Timof Comics, bo pojawiły się absolutnie perły.

To już drugie wydane „Jesteś moją matką?” Alison Bechdel, a uwierzcie, że jej komiksy rozchodzą się jak świeże bułeczki i potrzebują wznowień, i dzięki wydawcy za to! Alison opowiada lepiej niż powieść. Sama przed sobą przyznaje, że nie umie zmyślać, nie po drodze  jej z fikcją, ale uwierzcie mi – wspomnienia w takiej formie są wybitne. Alison ma niebanalną wyobraźnię i ogromną wrażliwość:

„Fun Home Alison Bechdel okazał się popkulturowym i literackim fenomenem. Teraz czas na drugą pasjonującą opowieść córki–detektywa, tym razem o matce – molu książkowym zakochanym w muzyce, zapalonej aktorce amatorce. A także o kobiecie tkwiącej w nieszczęśliwym małżeństwie z kryptogejem, której artystyczne aspiracje podszywały dzieciństwo Bechdel…, a która ostatecznie przestała dotykać czy całować córkę na dobranoc, gdy ta miała siedem lat. Raz kąśliwie, raz radośnie Bechdel wyrusza na poszukiwanie odpowiedzi dotyczących przepaści między matką a córką. W poszukiwaniach tych odkrywa warstwę za warstwą, przedstawiając czytelnikowi fascynujące życie i twórczość ikony psychoanalizy XX wieku, Donalda Winnicotta, wymownie naświetlającą ilustrację dr. Seussa, a następnie prywatne (seryjnie monogamiczne) dorosłe życie uczuciowe Bechdel. Wreszcie zaś, wracając do Matki, autorka rysuje rozejm – kruchy w czasie rzeczywistym, ale taki, który poruszy i zaskoczy wszystkie dorosłe dzieci udanych matek.”

Z kolei nowy komiks autorki Fun Home to niezwykle poruszająca opowieść o jej romansie z uprawianiem sportu. Entuzjastyczna i zabawna kronika przemian w kulturze fitness. Alison Bechdel odchodzi na chwilę od powagi autobiograficznych wspomnieć i przedstawia historię swojej sportowej fascynacji. Od dziwacznych kombinezonów w latach 60. XX w. i amatorskich prób ujarzmiania dorastającego ciała po osobliwe egzystencjalnie spinningi. Autorka opisuje zmiany w kulturze fitness i testuje nowe technologie. Próbując odnieść sukces na bieżni, macie czy rowerze, Bechdel zastanawia się nad źródłami kultury fitness i swojej potrzeby ciągłego pobijania własnych wyników. Zwraca się do wschodnich filozofów, postaci znanych z literatury, angielskich i amerykańskich romantyków,
ale również do pokolenia beatników. Sekret nadludzkiej siły nie tkwi w sześciopaku, ale w czymś znacznie trudniejszym do osiągnięcia – stawieniu czoła własnym lękom i przyjrzeniu się budowanym przez siebie relacjom. To ponoć niezwykle komiczna kronika naszych czasów.

Mija 20 lat od wydania przez Frederika „Niebieskich pigułek”. To juz 20 kultowych lat!

Frederik Peeters znów opowiada o sobie. Tym razem jednak zmienił „ja” na „on”, i używając Olega jako awatara, stara się zacierać swoje ślady i unikać trywialności. Dzięki tej opowieści pozwala nam, czytelnikom, zagłębić się w świat twórcy komiksowego i poznać jego codzienne problemy i rozterki. Pokazuje też jak nasz świat zmienił się w ciągu ostatnich kilkunastu lat – i jak miesza się w nim ultranowoczesność z banalnością, a my staramy się odnaleźć w nim odrobinę azylu i autentyczności. Opowieść tę można też czytać jako piękną deklarację miłości do ukochanych osób i uprawianego zawodu.

„No dobra, wyglądem postaci zajmiemy się później… Na razie użyczę mu mojej facjaty, tak będzie łatwiej… Może być bezrobotny.” Oleg jest rysownikiem. Jego codzienność od ponad 20 lat kręci się wokół opowiadania i rysowania komiksów. Wszystko to działo się po prostu naturalnie, bez żadnych większych trudności, aż do teraz. Po raz pierwszy, w jego karierze, dopadł go kryzys twórczy. Opowieści nie kleją się, wydają mu się nieciekawe. Szuka więc historii, która przywróci go na właściwe tory. Tym czasem wokół mamy prawdziwy świat, który wciąż się zmienia, pędzi do przodu. Także jego prywatny świat – kobieta, z którą spędził ostatnie 20 lat oraz ich nastoletnia córka.

Moje ostatnie uśpienie z czerwca! Wydawnictwo Ossolineum znów przybliża nam Sebalda:

„Henry Selwyn, któremu większość dni mija na liczeniu źdźbeł trawy w zapuszczonym ogrodzie; Paul Bereyter, zżerany wewnętrzną samotnością emerytowany nauczyciel w prowincjonalnej szkole; Ambros Adelwarth, niemal doszczętnie unicestwiony wujeczny dziadek narratora; Max Ferber, malarz, zatracający się w kompulsywnych aktach twórczych. Tych, którzy wyjechali, łączą melancholia, poczucie utraty i wyrugowania z życia.

To przede wszystkim opowieść o wstydzie – pisze w posłowiu Katarzyna Kończal. – Bohaterowie odczuwają swoje życia i pragnienia jako pozbawione legitymizacji – dlatego stopniowo wycofują się, jak gdyby po tym wszystkim, co się wydarzyło, wstydzili się swojego czynnego bycia w świecie. Co więcej, sami wytaczają sobie proces.

Wyjechali jest książką nie tylko o uchodźczym losie, lecz także o życiu w cieniu traum oraz doświadczeń XX wieku – w cieniu wojen i zrujnowanych miast, Zagłady i emigracji.”