Celem głównym jest, po pierwsze, przypomnienie nam wszystkim, że w tych prozaicznych, przegadanych czasach poezja – czyli mowa skondensowana, skupiona, esencjonalna – wciąż istnieje, wciąż ma się dobrze, a nawet bardzo dobrze. A po drugie, przypomnienie, czy raczej dopomnienie się o należne poezji miejsce.

Mówił w sobotę 9 czerwca podczas laudacji Abel Murcia, po czym wręczył Julii Fiedorczuk zasłużoną Nagrodę im. Wisławy Szymborskiej za jej „Psalmy”. I trudno się z nim nie zgodzić. Trudno w tych przegadanych prozaicznie czasach sięgać do poezji, a co dopiero o niej mówić. Gdy tylko pytam kogoś czy w ogóle za poezję chwyta bądź ją nabywa, to wielu z dozą nieśmiałości i wstydu przyznaje, że prawie wcale, ponieważ czujemy, że poezję ciężko zrozumieć i boimy się własnych deficytów interpretacyjnych.

Może to jest właśnie najważniejsze pytanie: Czy poezję trzeba rozumieć?A może poezję wystarczy czuć? Rozmawiając o poezji trudno umknąć przed wrażeniem, że sama przecież nie jestem wystarczająca dobra w jej interpretowaniu, by w ogóle Wam ją przedstawiać. Gdzie ja tu wybiegam z szeregu. Rozmawiając o poezji łatwo popaść w banał lub egzaltowany patos po raz kolejny udowadniając, że nie ma złotego środka, gdy próbuje się ją promować. Mimo to jestem tutaj, piszę i przypominam, byśmy wyrwali z siebie ten zakorzeniony strach przed błędnym odbiorem poezji, byśmy te wiersze przede wszystkim czuli, a nie zachodzili w głowie co autor i autorka mieli na myśli. Ponieważ współczesna poezja w Polsce ma się świetnie. Jest odważna, sensualna, brutalnie szczera, bolesna i terapeutyczna, a dodatkowo jest wybitnie wydawana czego dowodem są wszyscy nominowani i laureatki tegorocznej edycji Nagrody im. Wisławy Szymborskiej. Spójrzcie sami jeszcze raz. A potem nie bójcie się pobiec do najbliższej księgarni i nabyć te tomiki, tchnąć w nie życie swoim odczuwaniem. Zróbcie to koniecznie, bo z wszystkich prozaicznych tomiszczy, gorących bestsellerów, których kupujemy na pęczki, nie rozumiem czemu omijamy skromną w cenie poezję, która aż się prosi, by wprowadzić się na Wasze regały i ubierać je pięknymi wydaniami.

Psalmy Julii Fiedorczuk niebywale pięknie łączą formę dawidowych psalmów z nowoczesnością. Jak zawsze u autorki, natura odciska tutaj swoją wyraźną obecność. Dlatego tak bardzo podoba mi się fakt, że mój egzemplarz cały spuchł już od wyczytanych znaczeń po tym jak wpadł mi do rzeki, gdy zabrałam go na spacer. Tegoroczna laureatka stworzyła coś naprawdę trwałego, językowo perfekcyjnego, co dodatkowo zostało uzupełniono pięknym wydaniem, w niestandardowym formacie, ciepłych kolorach uzupełnionych roślino-podobnymi grafikami. Do tomiku dołączona jest płyta CD, na której sama autorka czyta swoje wiersze. Istotnym jest wspomnieć, że całość kosztuje jedyne 15zł, a pewnie jak poszperacie, to znajdziecie jeszcze niższą cenę. Nie ma zatem żadnego wytłumaczenia, byście wszyscy nie mieli nabyć swojego egzemplarza Psalmów. To, co mnie urzeka w tym tomie to przeplatanie się życia z odejściem, żałoby z celebracją żywego, zieleni ze spustoszeniem. Jak zawsze, przy każdym tomiku załączę swoje ulubione, wyłowione fragmenty.

kogóż będę się lękać?

kiedy czas przysnął na chodniku

jak zmęczony pies, punkt

dla nas: odkurzamy porcelanę,

zdjęcia, magnetowid; poezję,

politykę i miłość. dwudziestoletnia,

taka ci wychodzę w ramach okna,

póki nie zblakną ogniste piksele

miasta, póki się nie wyleje

dzień, w bladym kadrze ten,

który ucisza zgiełk mórz: spustoszenie – 

Julia Fiedorczuk, Psalmy, Fundacja na Rzecz Kultury i Edukacji T. Karpowicza

Kolejna książka-laureatka za przekład niezawodnej Justyny Czechowskiej to Przejdź do historii Linn Hansén. Tomik, w którym historie przez duże i małe H przeplatają się ze sobą, odmieniają przez wszystkie formy i zadomawiają się w nas. Gdzie historia to nie tylko daty, ale strzępki zdarzeń, nasz stary adres, szereg pytań bez dat ważności czyniąc dzieło Hansén poezją uniwersalną. Wszystko co smutne jest na początku albo na końcu w środku jest się bezpiecznym. – czyż to nie jest piękne? Możemy tylko dziękować Justynie Czechowskiej, że po raz kolejny znalazła coś w szwedzkiej literaturze, odczytała to dla siebie na głos, by potem znów nam to przetransportować do Polski w formie pięknego przekładu.

(…)Czym jest historia tęsknota to historia.

Kiedy się tęskni wszystko staje się dłuższe.

Dłużej się idzie.

Dłużej czeka. 

Linn Hansén, Przejdź do historii, przeł. Justyna Czechowska, Lokator 2017

Będę powoli zmierzać do swoich ulubionych książek poetyckich z tegorocznych nominowanych, ale zanim to nastąpi, to trzeba też wspomnieć o tych, z którymi miało się największe problemy. Do tomiku Natalii Malek chyba do dziś nie znalazłam wytrychu interpretacyjnego, umykała mi gdzieś. Zaprezentowany dosłowny i w przenośni minimalizm w pierwszym wierszu zapowiadał się obiecująco, ale potem rozpływałam się gdzieś przy każdym następnym. Przyciąga jak zawsze świetne wydanie książki przez WBPiCAK i towarzyszące jej fotografie Anny Grzelewskiej. Jednak czyż poezja nie jest też swego rodzaju wyzwaniem dla swojego abstrakcyjnego myślenia? Wtedy Malek nadaje się idealnie.

Co zrobić, gdy milczy liberalna inteligencja?

Rozstawić nogi na szerokość bioder.
Lekko zgiąć.
Ręce wyprostować przed siebie – niech tworzą belę materiału, jaśniejszą dechę pirsu.

Powtórzyć:

Jestem wolna jak żararaka.
Jestem groźna jak córka żararaki.
Jeszcze nikt mnie tak nie pożądał.

Natalia Malek, Kord, Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury i Staromiejski Dom Kultury w Warszawie

Napisz to o czym wszyscy wiedzą.

Zobaczysz.

ile będzie interpretacji.

Pisze Wojciech Bonowicz w swoim zbiorze Druga ręka. I może w tym krótkim wierszu zawiera się cała uniwersalność poezji – ilu czytelników, tyle interpretacji i może to wcale nic złego, byleby poezję czytano? Tom będący swoistym jubileuszem, gdzie autor chce ukazać ile, komu zawdzięcza, ile w życiu jest z „drugiej ręki”. Przewiną się tutaj źródła inspiracji, pytania o bycie poetą we współczesnym świecie, druga ręka poety, której czytelnik nie widzi, a która wciąż ma wiele do przekazania swoją wrażliwością.

UPÓR

Napisz do poety.

Wyślij kartkę albo napisz na Facebooku

że jego ślepy upór

jest ci potrzebny

Słyszę Pana, Panie Bonowicz. Ślepy upór poetów jest nam potrzebny.

Wojciech Bonowicz, Druga ręka, Wydawnictwo a5

Teraz przychodzi dylemat. Która wygrywa w moim subiektywnym sercu? Ilona Witkowska czy Marta Podgórnik? Ich kąśliwa, ironiczna, bolesna wrażliwość zaskarbiła mnie w intensywnym stopniu, choć w innej formie. Te dwa tomy po prostu musicie przeczytać, mieć, zachować, nigdy nie zapominać.

kółko graniaste

łódź zatonęła koło Lampedusy.
śmialiśmy się: Łódź zatonęła? miasto?

my tu się śmiejemy, oni tam umierają.

więc co? mamy się nie śmiać?
kiedy się nie śmiejemy, to też umierają.

Zacznę od Lucyfer zwycięża, która jest chyba pod względem ilości słów najkrótszą pozycją, ale najbardziej rozciągniętą znaczeniowo. Zgodzę się ze stwierdzeniem, że tutaj słowa to pociski, przez którymi trudno umknąć, a nawet się nie powinno. My się tu teraz bawimy inaczej – słychać jakby śmiech zwycięskiego Lucyfera. W tych krótkich formach, które pod żadnym pozorem nie trącą banałem, kryje się wiele uzasadnionego gniewu współczesnego obywatela świata, cytować bym Wam tu mogła co nie miara, ale odsyłam Was przede wszystkim do oryginału w całej swej okazałości.

odkryto czarną dziurę, która zjadła już

17 miliardów słońc

 

kiedy spędzasz większość czasu trzy lata świetlne od siebie
albo gubisz w sobie, to co masz?

chuja masz.

a chciałbyś, oczywiście, wszystko.

 

więc usuwasz się, bo po twojej twarzy

widać.

Ilona Witkowska, Lucyfer zwycięża, Ha!art

Na koniec zostawiłam Zimną książkę Marty Podgórnik, którą wręcz parzy od literackiego gniewu, co jest dla mnie tym wspólnym mianownikiem z książką Ilony Witkowskiej. Każda złości się poetycko z innych powodów, jednak ich poezja najbardziej przemawia do emocji, a to przecież te zostają w nas najdłużej. Są tu jakieś pamiętliwe zgryzoty, kąśliwe pretensje, mięsiste podgryzanie przeszłych relacji. Trudno orzec czy tytułowy chłód wynika z osobistej traumy czy lat dotkliwych doświadczeń, jednak trudno opędzić się od trafności padających tu stwierdzeń. Jest coś nawiedzonego w tych wersach, co do mnie przemówiło szczególnie, momentami mrożąc zardzewiałe emocje w pamiętliwych żyłach.

Śpij dobrze

 

Byliśmy parą niemal doskonałą, choć doskonałość

Budziła w nas niesmak. Kroiłeś moje palce,

Wszędzie było biało, w radiu huczało, że jednak

Nie przeszłam. Rdza kryła klawiatury, kiedy

Zaczynałeś przekuwać namiętność w nienawiść,

Czy jak to się tam pisze u lepszych pisarek: prawość

Lewego serca? Albo prościej: zawiść.

 

Byliśmy blisko labilnej krawędzi, bałam się spojrzeć,

Kołysałeś łódką, ja tego nie znoszę,

Jeśli trwa zbyt krótko.

 

Byliśmy oto idealną parą: na ów czas wystarczało,

Zapomnieć się w tańcu. W postniemieckiej tancbudzie,

Kundle bez kagańców.

Marta Podgórnik, Zimna książka, Biuro Literackie

Marsz do czytania poezji!