Oksanę Zabużko zobaczyłam pierwszy raz w telewizji w programie „Kropka nad i” u Moniki Olejnik. Ze wstydem przyznaję, że dopiero wtedy. Dopiero wtedy, gdy rosyjska inwazja na Ukrainę eskalowała tak bezczelnie, że świat nie mógł już udawać, że tego nie widzi. Dopiero wtedy, gdy Oksana Zabużko spakowała się w walizkę, nie biorąc nawet laptopa, sądząc, że przylatuje z Kijowa do Warszawy jedynie na kilka dni, by promować swoją ówczesną najnowszą publikację w Polsce – „Planetę Piołun”.
Oglądając ten wywiad, rosły we mnie jednocześnie podziw i wstyd. Podziw dla odwagi słowa, ostrej krytyki Zachodu i podkreślania, że wojna Rosji z Ukrainą nie rozpoczęła się 24 lutego 2022 roku, a jedynie stała się pełnoskalowa. Wstyd z kolei poczułam dlatego, że tak późno poznałam autorkę, która jeszcze wtedy, siedząc przy stole w studio telewizyjnym nie wiedziała, że nie wróci do ojczyzny po dziś dzień. Dlatego ponownie piszę tekst o twórczości Oksany Zabużko, jej trafnych diagnoz i niebywałego pióra, które nie boi się niczego. Dowodzi tego jej najnowszy esej „Najdłuższa podróż” w przekładzie Katarzyny Kotyńskiej. Kto wie, może ktoś z Was też jeszcze nie czytał ani jednej książki Zabużko i chce zwalczyć ten czytelniczy, ale obecnie i moralny, wstyd?
Czym jest tytułowa „najdłuższa podróż”? Lekturę najnowszej książki zaczęłam właśnie od rozważań nad interpretacją splotu tych dwóch słów, które zawierają w sobie wiele znaczeń. Czy to najdłuższa podróż autorki do domu? Czy może to jej najdłuższa, przedłużająca się już niemal do roku, trasa promocji swojej twórczości, która teraz wydaje się nieodzowna dla zrozumienia tak żywej nienawiści Rosji do Ukrainy? A może to nasza najdłuższa podróż? Zachodu, któremu tak długo zajęło przyjęcie do wiadomości, że Rosja jest krajem terrorystycznym, które założyło płaszczyk pozornej demokracji?
Oksana Zabużko w swoim najnowszym eseju, pisanym już jako „pisarka w podróży”, jak nazywa siebie sama teraz autorka, nie bierze jeńców. Słuchając od roku jej rozmów, a teraz czytając jej kolejny wyważony esej, mam nadzieję, że każdy zobaczy to, o czym od lat mówi autorka: ta wojna nie zaczęła się ani w 2022 ani w 2014 roku, trwa nieprzerwanie, ponieważ Rosja nigdy nie była w stanie pogodzić się z niepodległością Ukrainy. Do tego stopnia, że w lutym 2022 roku Rosja zrzuciła maskę i nie pragnie niczego innego, jak ostatecznie unicestwić Ukrainę. Oksana posuwa się o krok dalej i tę wojnę nie nazywa inaczej niż trzecią wojną światową.
„(…) z historii drugiej wojny światowej ludzkość jako gatunek nic nie zrozumiała i niczego się nie nauczyła, dlatego wszelkie rozmowy, w których nie zostaje od początku jasno powiedziane, że Rosja jest państwem terrorystycznym, a jej prezydent – seryjnym mordercą, uważam za spóźnione o osiem lat i całkowicie pozbawione sensu.”
Zabużko nazywa Rosję po imieniu – wściekłym psem, który wpił się w Donbas i odgryzł Krym i od tamtej pory nie ustawał w bezczelności swej agresji. Autorka jednak nie poświęca się jedynie opisom agresora. To, co zasługuje na szczególną uwagę, to trwały pomnik ze słów stawiany narodowi ukraińskiemu.
„Ukraina wybrała b y ć. Z takiej decyzji rodzą się armie (nie odwrotnie!). I nieważne, jak brzmi nazwisko przywódcy politycznego takiego kraju – Turczynow, Poroszenko, Zełenski czy jeszcze ktoś inny w przyszłości – nigdy nie zdoła on przekreślić ani podważyć decyzji: w ogóle nie podlega ona jego władzy. To Putin może wierzyć, że wystarczy „nieposłusznego” prezydenta zastąpić „posłusznym”; jego siepacze już czwarty miesiąc usiłują znaleźć w Ukrainie „centrum decyzyjne wolontariatu”, przy wtórze gromkiego śmiechu ukraińskich sieci społecznościowych – nie rozumiejąc, że to oksymoron.”
Oksana Zabużko nie lawiruje językowo, obrzuca czytelnika trafnymi osądami i po raz kolejny dowodzi, że jest jedną z najważniejszych komentatorek. To nie jest mimo wszystko gorzka książka, „krzycząca” na zbyt długą bierność Zachodu czy ośmieszająca działania putinowskiej armii. W pewnym sensie można powiedzieć, że ta książka uspokaja. Autorka podkreślą, że obywatele Ukrainy to najprawdopodniej jedyny kraj, który nie boi się Putina, bo to oni uodpornili się na jego blefy. Nie jest jednak tak, że nie śpią z sercem na dłoni, które niemal wyskakuje z klatki piersiowej na najmniejszy wstrząs, gdy względnie spokojnie śpią w nocy. Drżą ze strachu, ale nie przed Putinem. W rocznicę eskalacji konfliktu (nie w rocznicę wybuchu wojny, bo nie trwa zaledwie 365 dni!) wciąż zbyt cichy jest tak ważny głos, jak literacki odzew pani Zabużko.
Dziś czytajmy i życzmy: Niech Ukraina zawsze b ę d z i e.
Oksana Zabużko, „Najdłuższa podróż”, tłum. Katarzyna Kotyńska, luty 2023, Wydawnictwo Agora
Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz recenzencki.