Choć wrzesień długo nas rozpieszczał i do ostatniego dnia lata raczył upalnymi temperaturami, to na pewno uważnym oczom nie umknęły pojawiające się obficie rdzawe kolory. Czekają już wszelkie rozmiary i kolory dyń, liście opuszczają drzewa, śpiew ptaków zmienia ton. Jednocześnie otwarcie przyznaję, że niestety nie ma dla mnie bardziej sennej pory roku niż jesień. Moje ciało kapituluje i próbuje dzielnie walczyć wieczorami o kilka stron lektury przed snem, na przekór zmęczeniu. Jednak jesień to jednocześnie najpiękniejsza pora roku ze względu na swój bogaty koloryt. Postanowiłam zatem zaprezentować Wam na tę nadchodzącą porę roku lektury, które mienią się różnymi barwami opowieści i sprawią, że na pewno wieczorami nie będziecie nad nimi usypiać, mimo coraz krótszych dni. Trzy kraje, trzy kultury, trzy różne wydawnictwa.

W pierwszą książkę niech wprowadzi Was sam jej narrator:

Jak nakazuje obyczaj moich przodków, do dnia ślubu powinienem mieszkać pod dachem i skrzydłami tej, która wydała mnie na świat i poświęciła mi życie. Dzięki ci za to, mamo. Ale pewnego dnia, kiedy wpatrywałem się w kopułę Inwalidów, zaczęło mnie dręczyć uporczywe jak wirus pytanie. Kimże jestem, jeśli nie cieniem? Kim, jeśli nie człowiekiem spętanym? I tak do chwili, aż zrozumiałem, że z moimi już mnie nic nie łączy. Musiałem więc odejść, zdecydowany planować dalsze życie jako pełnoprawny i pełnej miary obywatel Zachodu. Mówiąc krótko, by oszczędzić wam zbędnej gadaniny, zachęcam was, drodzy czytelnicy i czytelniczki, do lektury o perypetiach mężczyzny

czterdziestoletniego

byłego muzułmanina

demagoga i prawiczka

trochę karierowicza, który oto, drogi czytelniku, wyzwala się spod dominacji matki. 

Witajcie w pierwszym świecie kreślonym przez francuską pisarkę algierskiego pochodzenia. Leïla Marouane i jej powieść „Życie seksualne muzułmanina w Paryżu” pojawiła się w Polsce za sprawą Wydawnictwa Claroscuro w 2012 roku. Tym samym otwierając wówczas nową serię „Z innej perspektywy”. Seria mająca na celu przybliżeniu polskiemu czytelnikowi literaturę migrancką, dzięki której można spojrzeć na migrantów jako pełnowartościowych obywateli współczesnej Europy z własnym zapleczem intelektualnym i bogatą kulturą.

„Życie seksualne muzułmanina w Paryżu” ukazuje jednak ciężki los i problemy adaptacyjne przybyłego z Algierii, czterdziestoletniego muzułmanina. Mohamed już na pierwszej stronie oświadcza, że „istnieje, nie istniejąc” i to chyba najdotkliwsze zobrazowanie poczucia wyobcowania, bycia cieniem własnego siebie pośród obywateli obcego, niekiedy wrogiego państwa. Co smutniejsze, zrobi on wszystko, by „zaistnieć” i stać się widzialnym, wtopić się w „masę białych”. 

Pewnego dnia próbując wyrwać się z sideł tłamszącej matki, pobożnej religii, w miejsce Mohameda narodzi się Tocquard Basile, który będzie pytał siebie jak, do licha, będę żył bez ognia w kominku? Owalnej wanny? Pakietu z drewna orzechowego? Biurka w cieniu drzewa? Wierszy, których nie napiszę? Kobiet, których nie zasmakuję? Chęć wtopienia się w zachodnie standardy oraz wymagania konsumpcjonizmu momentami będą przygnębiające. Czytelnika przygniotą  starania Mohameda/Tocquarda, by się zasymilować. Będzie rozjaśniał kolor skóry, prostował włosy, zmieni nazwisko, wejdzie w świat paryskiej finansjery. Wszystko po to, by wyrwać się z roli pobożnego muzułmanina, ze stereotypu fundamentalisty, wiernego syna, a przede wszystkim niewidzialnego mężczyzny.

Jak sam tytuł wskazuje, znaczną część przemyśleń narratora zajmą fantazje seksualne dotyczące niezdobytych kobiet. Islam i apodyktyczna matka jednak nie dadzą mu łatwo odejść, a przeprowadzka do stylizowanego mieszkania na niewiele się zda. Choć stawiania w kategorii tragikomedii, książka ta zdecydowanie bardziej zbliżona jest ku tragedii. Intrygująco zestawia ze sobą nowoczesność z tradycją, zadając pytania, na które obywatel wpisany w Zachodni kanon świata, na pewno sobie nie odpowiedział. Lektura nie zajęła mi wiele czasu, ale zdecydowanie trzymała czytelniczą uwagę z powodu tej „innej perspektywy”.

Czas na migrację do greckiej prozy. Amanda Michalopoulou i jej „Dlaczego zabiłam moją najlepszą przyjaciółkę” to powieść wydana dwa lata temu w Wydawnictwie Książkowe Klimaty. Czytając tę wciągającą książkę, nie mógł mi z głowy wyjść jej alternatywny tytuł: „Nienajlepsza przyjaciółka samej siebie”. Niech Was nie zwiedzie skupienie się tylko na zobrazowanej tutaj toksycznej relacji Anny i Marii, które od dzieciństwa zwiążą się metaforyczną, toksyczną pępowiną. To wielowarstwowa powieść, w której odnajdziemy też wnikliwy portret dziewczęcego dojrzewania. Na myśl przychodziła mi książka „O dziewczynce, która bawiła się w boga”, która równie głęboko opisywała bolączki emigracji z perspektywy dziecka. Po raz kolejny spotkałam się tutaj z najdotkliwszym rodzajem narracji, obdartej z pozorów i sentymentów, bo opowiedzianej również z perspektywy dziewięciolatki:

Nie możemy przeprowadzić się do Aten z naszymi rybkami. Dokąd idą ryby, kiedy ludzie się przeprowadzają? Mam nadzieję, że płyną jakimś odpływem do morza, odnajdują swoją zagubioną rodzinę i przytulają się, ocierając o łuski, skoro nie mają rąk. Ryby przeprowadzają się bez łez, bez bagaży. Ja i mama mamy chusteczki z wyhaftowanymi inicjałami na wypadek łez i kontener do przeprowadzki. Unto Punto wynosi z naszego domu wszystkie rzeczy, nawet moje rolki. Ale nie rzeczy taty. Tata zostanie w Nigerii ze złotymi rybkami. 

Maria staje się wyraźnym odzwierciedleniem krzywdy dziecka, które wyrwano z jego rutyn, zaprzepaszczając jego poczucie bezpieczeństwa i stałości. Maria wysiedlona z korzeni, obyczajów, języka, zabaw, potraw, a nawet upałów i godziny wstawania do szkoły. Jej matka w nowym kraju zaczyna tyć, zamiast „głupiutka” zaczyna zwracać się do córki „ty smarkulo”, stosując surowsze kary, by stać się okazem smutnej stagnacji życia i poglądów. Kwitnący bunt dziecka, objawiający się często w szkole, przerywa pojawienie się Anny, „jej największej niewoli, osobistej Afryki”. Zaburzona narracja, która nie trzyma się ustalonej chronologii, wprowadza przyjemną zmianę w tonie i wartkości akcji. Kiedy to obserwujemy coraz większą świadomość i różnice narratorek. Przybywającej z Paryża, niezależnej, odważnej w osądach Anny i podatnej na wpływy Marii, która mentalnie długo nie potrafi opuścić rodzinnej Afryki.

Zaczynam rozumieć, jak działa mechanizm jej uroku. Robi coś oburzającego, coś co kompletnie nie przystoi do jej piękna, ubioru, wizerunku. Potem używa jaskrawego zdarzenia, tak jak ja używam swojego koca: owija się w nie, staje się zdarzeniem. Anna uchodzi w oczach innych za alegorię odwagi, śmiałości albo po prostu pomysłowości. Robi rzeczy, które przelatywały nam gdzieś przez głowę, realizuje scenariusze ze świata instynktów. Wabi. Tyranizuje. Przeklina. Zabija. Tak, zabija. 

Tym, co dodatkowo wabi w powieści Michalopoulou, to poboczne wątki polityczne. Dziewczyny dorastają w latach 70-tych XX wieku. Kuszą je liczne rewolucje, nie tylko te obecne w ubiorze czy seksualne. Kipiące i ewoluujące poglądy rodziców i samych bohaterek dodają pikanterii oraz wartości opowiadanej historii greckiej pisarki. Stworzyła ona angażującą politycznie powieść, w której wątki dorastania uzupełniają się, a tytuł intryguje. Kto i kogo tutaj „zabija”? Co składa się na to, kim się stajemy? I czyż nie trafia się nam w trakcie trwania naszego życia przynajmniej jedna relacja, która prześladuje nas całe życie? Amanda Michalopoulou przyjeżdża do Polski na Festiwal Conrada. Po tej lekturze na pewno nazbiera się Wam wiele pytań do pisarki.

Czas na męski skrawek narracji, który przychodzi do nas z Francji. Ta lektura z pewnością nie tylko nie pozwoli Wam zasnąć, ale możliwe, że to usypianie utrudni. To już pewnie w większości Wam słusznie znana „Historia Przemocy” pióra Édouard’a Louis’a wydana przez Wydawnictwo Pauza. Obok „Pierwszego bandziora” staje się ona moją ulubioną publikacją tego wydawnictwa. Powiedzmy wprost, co nas czeka. Dogłębna analiza drogi ku, samego aktu i konsekwencji gwałtu. Jednak znajomość tematyki i jej autobiograficznego wydźwięku nie przygotują nas na ciężar tej opowieści.

Mówi się, że nie można wyjść poza język, bo jest on właściwością gatunku ludzkiego, wszystko warunkuje i nie ma innego świata poza obrębem języka, niemożliwe więc, że najpierw się myśli, a następnie porządkuje swoje myśli za pomocą mowy, gdyż tylko poprzez język myśl istnieje, stanowi on warunek, wymóg rozumu i ludzkiego życia, a skoro język jest właściwością człowieka, to przez tych piętnaście minut, kiedy Reda mnie dusił, nie wiem, kim byłem. Wskutek dziwnego zwrotu sytuacji dziś jest jednak odwrotnie, całkowicie odwrotnie – został mi tylko język, a przestałem się bać. Dziś mogę powiedzieć: „Bałem się”, ale te słowa będą zawsze tylko porażką, rozpaczliwą próbą odnalezienia emocji, prawdy strachu. 

Powyższa próbka sposobu prowadzenia narracji jasno nakreśla, że w żadnym wypadku nie czeka nas powieść zbliżona do kryminalnej. To wręcz osobista wiwisekcja własnego „ja”, które nagle wpisało się w historię, którą musi opowiedzieć innym. Te wtrącone kursywą rozmyślania są chyba najbardziej wartościową częścią tej niemal sprawozdawczej powieści. Fascynującą jest zawarta w „Historii przemocy” próba logicznego wyjaśnienia, a wręcz zaakceptowania przemocy oczami ofiary. Czytelnik zapewne zapyta siebie w jakim celu Louis rozpisał przemoc w tak osobisty sposób. Autor kończy te rozważania cytując „Kadysz na nienarodzone dziecko” Imre Kertész’a. Warto dotrwać do tego końca.

W pewnym miejscu narracji mowa o niepojętej chęci wymienienia nawet powietrza, którym się oddycha po tym, kiedy zostało się zaatakowanym. Człowiek staje przed oknem, trzyma się zasłon i z całych sił oddycha. Dyszy. Specjalnie zmusza się do kaszlu, aby pozbyć się tego powietrza z płuc. Podobnie zaległa we mnie „Historia przemocy”. Osiadła na ściankach niepokoju i wraz z jej lekturą czytelnik sam w sobie odtwarzał wszelkie traumy, irracjonalne strachy i analizował następstwa własnych czynów albo wręcz ich absurdalnego braku. Ta książka to jednak nie tylko studium przemocy i jej następstw dla jednostki, ale chyba jedno z najbardziej przejmujących obrazów walki o własną historię i przetrwanie języka. Zwłaszcza kiedy to pojedyncze zdarzenie przekrzywia wszelkie ramy twojego, spokojnego do tej pory, życia. Przy tej lekturze zdecydowanie się nie usypia. Pędzi się po niej wyjątkowo boleśnie ze względu na jej autobiograficzne zabarwienie.

Autor był obecny na Literackim Sopocie, wróci jednak do Polski na kolejne dwa spotkania tej jesieni. Cieszy mnie bardzo, że jedno ze spotkań odbędzie się w Poznaniu. Wypatrujcie.

Życie seksualne muzułmanina w Paryżu, Leïla Marouane, tłumaczenie Gabriela Hałat, 2012 rok, Wydawnictwo Claroscuro

Dlaczego zabiłam moją najlepszą przyjaciółkę, Amanda Michalopoulou, tłumaczenie Alicja Kotecka, wrzesień 2016, Wydawnictwo Książkowe Klimaty

Historia przemocy, Édouard Louis, tłumaczenie Joanna Polachowska, sierpień 2018, Wydawnictwo Pauza